4 grudnia 2011

Nie będzie więcej rozdziałów.

Bardzo Was przepraszam, ale zaczynam pisać nowego bloga ( http://justinbrebekahb.blogspot.com/ ). Jeśli chcecie, abym kontynuowała też tego bloga napiszcie do mnie na TT (@kasiakurczewska) albo na mail ( kasiablogspot@gmail.com ) .

#Nadzieja

16 lipca 2011

Rozdział 14

          Leżeliśmy w milczeniu. Bella trzymała swoją ręką moją dłoń. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Musiałem coś wymyślić. Już jutro mieliśmy lecieć samolotem odwieźć ją do domu… Nie mogłem jej stracić. Leżeliśmy tak już ze trzy godziny. Nie nudziło mi się. Najważniejsze było, że jestem przy niej.
-Justin… Chodź na dół, do restauracji. Zjemy coś. –Odwróciła się do mnie.
-Wtedy nie będę mógł cię przytulać. I czas będzie zmarnowany.
-Ale jestem głodna.
-To zamówimy coś do pokoju. – Uśmiechnąłem się.
-To zamów mi naleśniki. –Powiedziała.- Ale wiesz, że musisz wstać i mnie puścić, żeby dosięgnąć do telefonu?
-Nie, bo wstaniesz ze mną.- Uśmiechnąłem się.
              Wstaliśmy i zamówiłem naleśniki z serem dla Belli, a dla mnie naleśniki z syropem klonowym. Po kilku minutach Przynieśli nam jedzenie i położyli na stole na balkonie.
-Czy tak, czy tak, teraz musisz mnie puścić, żebyśmy mogli zjeść. – Powiedziała.
-Chyba, że usiądziesz mi na kolanach.- Uśmiechnąłem się.
-Nie. Możesz mnie puścić? Chcę jeść. – Puściłem ją i usiadłem jeść. Po kilku minutach zjedliśmy.
-Przyjdziesz do mnie?- Zapytałem z pokoju.
-Już idę.- Odpowiedziała i przyszła.
-Nie chcę tracić ani sekundy z czasu, który mi pozostał. – Bella usiadła koło mnie na łóżku.- jest jakiś sposób, aby cię przekonać?- Zapytałem.
-Justin… Proszę cie. Nie chcę już o tym rozmawiać.
-Dobrze.
            Przez następne trzy godziny rozmawialiśmy. Wybiła siedemnasta. Ja musiałem iść do Scotta, aby pojechał ze mną na koncert. Dowiedziałem się, że Scott był u Chrisa, ale nie zabrał go, ponieważ jego rodzice przyjechali i zabrali go już do domu. Ucieszyłem się z wiadomości, że Chris jest już z rodzicami.
-A Bella może z nami pojechać?- Zapytałem z uśmiechem.
-A pogodziłeś się z nią?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No tak nie do końca. – Przestałem się uśmiechać.- Przeprosiłem ją, ale mówi, że nie może być moją dziewczyną. Nawet nie wiem, dlaczego…
-Wiesz… Chyba mam pewien pomysł. – Uśmiechnął się. – Zabierzemy Bellę. Już ci tłumaczę…

*Oczami Belli*
           Czekałam na Justina, aż przyjdzie od Scotta. Chyba, że już pojechał. Przecież nie jesteśmy parą, więc nie musi mi o wszystkim mówić… Jeszcze chwilę tak rozmyślałam, po czym do pokoju wszedł Justin.
- Wstawaj. – Powiedział. – Jedziesz z nami. – Uśmiechnął się.
-Ja? Ale po co?- Zapytałam
- Scott mówi, żebyś pojechała, więc lepiej mu się nie sprzeciwiaj.
-Dobrze. Tylko założę buty.
          Wyszliśmy. Scott mówił, że pojedzie drugą limuzyną. On ma swoje dziwne pomysły.
-Czemu jesteś taka smutna?- Zapytał się mnie Justin.
-Sama nie wiem…- Skłamałam. Żałowałam, że powiedziałam, że nie mogę być jego dziewczyną. Chciałam, ale nie mogłam. Ta kłótnia mnie wykończyła, a poza tym… Nie wiem, czy Justin był ze mną szczery…
-Na pewno nie wiesz, czy nie chcesz mi powiedzieć?- Zapytał, a ja pokiwałam głową na nie.- No dobrze…
-Ile będziemy jechać?- Zapytałam.
-Jeszcze z jakaś godzinę.- Odpowiedział.- Bella…-Spojrzał mi prosto w oczy.- Chcesz, żeby cie przytulić?- Uśmiechnął się lekko.
-Będziesz pytać przez cały czas, prawda?- Zapytałam, a on pokiwał głową. Przysunęłam się do niego i Justin mnie objął. – Ale to jest pierwszy i ostatni wyjątek.- Powiedziałam.
            Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Było mi tak dobrze… A właściwie, dlaczego się zgodziłam? Mógł mnie prosić całą godzinę. Nie powinnam się zgadać, ale już… Wytrzymam… 


---------------------------------------------------------------------

Teraz będzie długa przerwa, bo wyjeżdżam na miesiąc nad morze.

PROSZĘ O KOM< które mnie mobilizują. =)))

#I #LOVE #U

Rozdział 13

-Dobrze?! Dlaczego?
- Bo tego nie robiliście. – Odpowiedziałem mu.
- Bella by się nawet nie zgodziła…- Spojrzałem na niego karającym spojrzeniem. – Tylko żartowałem.
-I to koniec historii?- Zapytałem.
-Tak.
-To musisz z nią porozmawiać i ją przeprosić.- Powiedziałem.
-Co? Mówiłem ci tu wszystko, jak u spowiedzi, tylko po to, abym usłyszał, że mam ją przeprosić? – Justin się zdenerwował. – To przecież ona mnie nie docenia.
- Może teraz się połóż, przemyśl wszystko i rano porozmawiacie. Masz klucze do pokoju Chrisa. – Podałem mu je. – Myślę, że będzie lepiej, jak będziesz spał w jego pokoju. –Justin wziął klucze i wyszedł.

*Oczami Belli*
          Gdy się obudziłam zobaczyłam, że jest godzina 23.47. Poszłam umyć zęby i przebrać się w piżamę. Położyłam się na łóżku. Nagle usłyszałam dźwięk dochodzącego sms-a. To do Justina. Coś mnie kusiło, żeby przeczytać tego sms-a. Wzięłam jego telefon i odebrałam wiadomość.

‘Nadawca: Mama
Wiadomość:
Justinuś. Tak za tobą tęsknię! Już nie mogę doczekać się,
aż przyjedziesz do domu! Pamiętaj, abyś umył ząbki.
Chyba nie chcemy, aby te małe perełki stały się żółte.
PS. Myj się dokładnie.’

Po przeczytaniu tego sms-a chciało mi się śmiać, ale nadal byłam przygnębiona sprawą z Justinem. Nie miałam ochoty o tym myśleć, więc starałam się zasnąć, ale czułam jakiś ucisk w sercu. To nie było z choroby. To było z tęsknoty. Pewnie za mamą. W takich chwilach właśnie za nia tęsknię. Ale ten smutek jest inny. Nie za mamą… Ah. Zmęczona jestem. Powinnam spać. Zasnęłam.

*Oczami Justina*
          Poszedłem do pokoju Chrisa. Zapomniałem piżamy. Poszedłem po cichu do mojego pokoju. Gdy wszedłem Bella spała. Podszedłem do niej. Tak smutno mi się zrobiło. Wyglądała tak niewinnie. Delikatnie pocałowałem ja w policzek.
-Bella. Nie powinienem się tak denerwować. Przepraszam cię. – Cały czas na nią patrzyłem.- Miałaś rację. Myślałem wtedy o tym. Wiem, że nie powinienem. Ale… Nie jestem taki jak wszyscy faceci. Zależy mi na tobie. –Westchnąłem. – Gdybym jeszcze umiał ci to powiedzieć, kiedy nie śpisz…
         Pocałowałem ja jeszcze w czoło. Wziąłem piżamę i poszedłem do pokoju Chrisa. Zamknąłem drzwi na klucz, przebrałem się i poszedłem spać. Cały czas miałem przed oczami obraz Belli, jak śpi. Wyglądała tak spokojnie. Wcześniej tego nie zauważyłem. 
       Rano gdy się obudziłem od razu poszedłem do swojego pokoju. Musiałem tylko zamknąć pokój Chrisa, aby nikt tam nie wszedł. Byłem ostrożny, otwierając drzwi, aby nie obudzić Belli. Wszedłem do pokoju i przebrałem się. Bella wciąż spała. Usiadłem na fotelu i patrzyłem na nią. Zastanawiałem się, co mam powiedzieć, gdy się obudzi. Czy to, co wczoraj… Czy ona się pierwsza odezwie? Obudziła się. Wstała  i podeszła po swoje ubrania. Wzięła sukienkę i niebieskie buty na obcasach (Zestaw2). Nic się nie odzywała, tylko poszła do toalety. Po kilku minutach wyszła przebrana i położyła się na łóżku. Zachowywała się tak, jakby mnie nie widziała. Westchnąłem. Wiedziałem, że się pierwsza nie odezwie i ja muszę zacząć. Tylko co jej powiedzieć? Przecież nie mogę jej tak od razu przeprosić. To by było…
-Jestem głodna.- Powiedziała niespodziewanie, pustym głosem.- Pójdziesz ze mną na śniadanie, czy każesz mi umrzeć z głodu?- Zapytała.
-Choć.-Powiedziałem.
               Bella wstała, podeszła do drzwi. Też wstałem i otworzyłem je jej. Szliśmy w milczeniu. Na jej twarzy widać było obojętność. Weszliśmy do restauracji, usiedliśmy i zamówiliśmy jedzenie. Po kilku minutach dostaliśmy je i zjedliśmy. Zapłaciłem, a potem poszliśmy znów w milczeniu na górę do pokoju. Gdy weszliśmy do pokoju Bella usiadła na fotelu, wcale się na mnie nie patrzyła., a ja stałem przy łóżku.
-Bella… - Nadal uciekała wzrokiem ode mnie. – Bella… Możesz na mnie spojrzeć?- Podszedłem do niej i uklęknąłem przy jej fotelu. Wtedy się na mnie spojrzała.- Chcę cię przeprosić.- Patrzyłem jej prosto w oczy.- Nie powinienem był wtedy się tak denerwować. Przyznaję, że myślałem wtedy o tym, ale to nie znaczy, że chciałem to zrobić. – Wyraz jej twarzy ciągle był obojętny. – Proszę… Wybaczysz mi? Nie powinienem się wtedy denerwować. Nie chciałem wtedy dowiedzieć się prawdy. Tej prawdy, że masz rację. Jestem taki, jak wszyscy faceci. – Wziąłem jej dłoń w swoje ręce. Na jej twarzy zaczął malować się smutek.- Nie powinienem wtedy wychodzić. Nie powinienem zostawiać cię samej. Nie powinienem pozwolić ci płakać. Nie powinienem robić niczego, co zrobiłem. Ale teraz… Bella, proszę wybacz mi. – Do jej oczu naleciały łzy.
-Mam ci tak po prostu wybaczyć? Myślisz, że ja jestem zwykłą lalka, którą możesz manipulować?!- Z jej oczu poleciały łzy.- Justin, ja nie mogę ci wybaczyć. Nie mogę…
-Dlaczego? Bella nie płacz.- Wstała, a ja razem z nią. Płakała coraz bardziej. Przytuliłem ją. -Chodź. Położysz się.- Położyliśmy się na łóżku. Bella leżała i płakała wtulona we mnie. Głaskałem jej włosy. Powoli się uspokajała i przestała płakać.
-Justin… Ja nie mogę być twoją dziewczyną.- Odwróciła się tyłem do mnie, a ja ją objąłem.
-Dlaczego?- Zapytałem.
-Takich spraw i kłótni będzie więcej. Zrozum. Ja nie mogę…- Była smutna, ale starała się nie płakać.
-Nie mogę cię zmuszać, jeśli nie chcesz… -Westchnąłem- A mogę cię pocałować w policzek?
-Justin, nie… Proszę cię…
-No dobrze, ale przytulać cię będę.- Szepnąłem jej do ucha.
-Ale tylko do 17.00. – Spojrzałem na zegarek.
-Dobrze. Mam siedem godzin.- I mocniej ją przytuliłem. 


--------------------------------------------------------------------------
Zaraz dodam jeszcze jeden rozdział. =)

TYLKO CZYTAĆ!!!

Rozdział 12

’Może ja nie powinnam teraz z nim chodzić… Może to za wcześnie… Dopiero, co zerwał ze mną Cody, który udawał, że mnie kocha… A teraz… Może Justin też chciał mnie tylko wykorzystać. Zaciągnąć mnie do łóżka. Może jestem, jak każda jego inna fanka. Nie. Już nie jestem jego fanką. Nie wiem już, kim jestem. Zaraz mogę się dowiedzieć, że nie odwiezie mnie do domu. A jeśli chciał mnie wykorzystać, to wcale nie musi mnie odwozić do domu. Może mnie zostawić, w każdym miejscu. Gdzie tylko mu się spodoba…Ał. Głowa zaczyna mnie boleć. Dlaczego czuję, jakbym miała związane gardło, tak że nie mogę przełknąć śliny? Słabo mi się zrobiło.’ Rozmyślając zasnęłam…
*Oczami Justina*
          Nie miałem gdzie iść. Byłem wkurzony. Usiadłem obok drzwi. Słyszałem, jak Bella płacze. Zacząłem rozmyślać…’ Nie było mi jej szkoda. Powiedziała, że jestem, jak każdy inny chłopak. Podobno mnie kocha, a mówi cos takiego? I to niby ja myślę cały czas tylko o seksie, a to przecie jej się to śniło. Choć… Wtedy tylko o tym myślałem. Gdy to opowiadała… Miałem ochotę, aby do tego doszło. Może dlatego tak ją całowałem. Ale nie chcę zdejmować z niej dziewictwa. A… jeśli już nią nie jest? Nie wiem, co działo się, kiedy była z Cody’m. I ilu miała chłopaków. Cały czas słyszę jej płacz… Który ucicha. Mówiłem, że nie jest mi jej szkoda, ale… Jak ja źle się czuję! Serce mi wali, jak opętane, w brzuchu motyle i okólnie mam złe samopoczucie. Dlaczego tak jest? Co się ze mną dzieje? Jestem chory? Dobra. Idę do pokoju Chrisa. Nie chcę jej widzieć na oczy, ale dlaczego nie mogę przestać o niej myśleć?’ Podszedłem do drzwi od pokoju Chrisa, ale były zamknięte. No tak… Przecież Chris ma złamaną nogę. Scoota też nie ma. Usiadłem pod drzwiami z numerkiem 397 (Pokój Chrisa).

*Oczami Chrisa*
          Obudziłem się w szpitalu. Obok mnie siedział Scott. Nic nie pamiętałem. Źle się czułem. Noga mnie strasznie bolała. Spróbowałem wstać.
-Chris, nie wstawaj. – Powiedział Scott.
-Co się stało? – Zapytałem.
- Spadłeś z deskorolki, nie wiem, jakim cudem, ale masz tylko złamana nogę. – Odpowiedział.
-Tylko złamaną nogę?!
-Mogło stać się coś gorszego.- Powiedział.
-No tak… A gdzie jest Justin?- Zapytałem.    
-W hotelu z Bellą.
-Sami? – Dopytywałem się.
-No, tak…
-A nie boisz się zostawiać ich samych?- Zadałem już piate pytanie pod rząd.
-Dlaczego miałbym się bać?
-No wiesz… - Zacząłem, bo jeszcze się nie domyślił.- Justin ma różne pomysły i mógłby wpaść na taki jeden, co…- Scott pochylił się lekko nad moim łóżkiem, ale cały czas siedział na krześle.
- A myślisz, że oni mogli by… No wiesz…  Uprawiać se…- przerwałem mu.
-Ej, ej, ej. Ja nie wiem. Justin mi nic nie mówił, ale to jest możliwe na więcej niż pięćdziesiąt procent. – Scott popatrzył na mnie dziwnie.
- To może ja pojadę do hotelu.- Mówił wolno.
-A ja?- Zapytałem. – Co mam tu leżeć w nieskończoność?
-Nie. Tylko do jutra. Czas odwiedzin i tak się już skonczył, a ja myślę, że sobie poradzisz.
        Wybiegłem szybko i wsiadłem do samochodu. Spieszyłem się, bo to prawda, co mówił Chris. Justin ma wiele szalonych pomysłów, a patrząc jeszcze na urodę Belli, to możliwe jest, że pewnie teraz planują zaszaleć, albo już zaplanowali i zaczęło się. Dojechałem do hotelu i wbiegłem do windy. Pojechałem na odpowiednie piętro i wyszedłem z windy. Szybko poszedłem w stronę pokoju Justina. Zdziwiłem się widząc Justina siedzącego przed pokojem Chrisa.
- Justin… Dlaczego siedzisz na podłodze przed pokojem Chrisa?- Justin wstał.
-Pokłóciłem się z Bellą.  – Powiedział Justin.
- Chodź do mojego pokoju.
    Podeszliśmy do drzwi. Otworzyłem je i wpuściłem Justina do  środka. Usiadł na fotelu. Zamknąłem drzwi i usiadałem na kanapie.
-To o co się pokłóciliście?- Zapytałem. Widziałem, że Justin potrzebuje teraz wsparcia.
-Długa historia… - Westchnął.
- Mamy czas. – Byłem ciekawy, czemu się pokłócili. Przecież wszystko tak dobrze wyglądało.
- Mówiła, że jestem taki sam, jak wszyscy faceci… - Spuścił wzrok na podłogę.
-I dlatego się pokłóciliście? – Byłem zdziwiony.
- Chciałbyś, żeby twoja dziewczyna, powiedziała ci, że jesteś taki sam, jak wszyscy?- Zapytał.
-Nie, ale Bella nie jest osobą, która powiedziałaby coś takiego. – Patrzyłem na niego. – Wydaje mi Się, że nie mówisz mi całej prawdy… Wszystkiego, co się zdarzyło.
-Strata czasu. – Justin wstał i poszedł do drzwi.
-Gdzie idziesz? –Zapytałem.
-Na korytarz. Przecież do pokoju nie pójdę.
-Wracaj i usiądź. – Rozkazałem mu. Justin podszedł do fotela, na którym siedział wcześniej i usiadł. – Powiesz mi, co się stało, czy nie? – Nie patrzył na mnie. Był zdenerwowany. – Widzę, że przejąłeś się tą sytuacją i ktoś musi cię zrozumieć, więc jeśli nie chcesz mi nic mówić, to mogę zadzwonić po twoja mamę, żeby przyleciała i ona z tobą porozmawia.
-Dobra. Wolę rozmawiać o tym z tobą, niż z mamą… - Powiedział.
-Więc, co się stało?- Justin zaczął od jakiegoś snu Belli, ale nie chciał powiedzieć, co się wydarzyło. Potem opowiadał dalej.
-Wtedy powiedziała, że jestem taki, jak wszyscy faceci i myślę tylko o seksie. I wyszedłem z pokoju.
-Yhm… A myślałeś?- Zapytałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. – Justin, mi możesz wszystko powiedzieć. Pattie o niczym się nie dowie. To myślałeś?
-Nooo… Trochę… Tak. – Patrzył się w podłogę.
-To dobrze. – Uśmiechnąłem się.


--------------------------------------------------------------------------
Dziękuję tym, którzy regularnie odwiedzają mojego bloga. =)

Niestety jest mi smutno, ponieważ to są tylko dwie osoby. =(

Mam nadzieję, że zachęcicie więcej osób, bo jeśli nie, to przepraszam was, ale ja nie będę dalej pisać bloga.;(

Zaraz dodam następny rozdział i potem dopiero za kilka(naście) dni...

13 lipca 2011

Rozdział 11

Całował mnie delikatnie po ustach i schodził powoli do szyi. Zaraz czy mi się to znowu śni? Nie. To jest prawdziwe! Justin całuje mnie delikatnie po szyi. Ale czy ja tego chcę?
---------------------- 
Chyba nie powinnam.
-Justin. To jest bardzo miłe, więc wybaczam ci. – Uśmiechnęłam się i podniosłam jego twarz, na wysokość mojej i pocałowałam go w policzek.
-To idziemy jeść? Na dole jest restauracja. – Powiedział.
-Dobrze. – I zeszliśmy.
             Weszliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy dwu osobowym stoliku. Zamówiliśmy jedzenie i zaczęliśmy rozmawiać.
-To powiesz mi co ci się wtedy śniło?- Zaczął Justin.
-Tak. Ale nie tutaj. Jak będziemy w pokoju.
-Dobrze. Ale trzymam cię za słowo. – Powiedział swoim seksownym głosem.
-Justin. Obiecuję ci, że ci powiem. – Zapewniałam go.
           Potem przynieśli nam jedzenie i … no co się robi z jedzeniem? Je! Było pyszne. Gdy zjedliśmy, Justin zapłacił i poszliśmy do pokoju. Justinowi bardzo się spieszyło. Chyba zależało mu, na tym, żeby się dowiedzieć. Weszliśmy, a Justin od razu drzwi zamknął na klucz, aby nikt nam nie przeszkadzał, spytał się mnie o ten sen.
-Obiecałam… To trochę krępujące, ale… -Zacinałam się. To było bardzo krępujące. CO miałam mu tak po prostu powiedzieć, że śniło mi się, że uprawiam z nim seks?
- To aż takie krępujące? Tak się mnie wstydzisz? – Udawał, że był smutny.
-Nie Justin, tylko… czy ty mnie kochasz? Tak na sto procent (100%)?- Zapytałam i usiadłam na łóżku.
-No pewnie, że cię kocham. – Usiał koło mnie na łóżku i mnie przytulił. – Jeśli nie chcesz, to nie mów. – Powiedział i się uśmiechnął, ale to był sztuczny uśmiech. Chyba myślał, że mu nie ufam.
-Powiem. Przecież obiecałam.
    Położyłam się na środku łóżka, a Justin obok mnie. Przez chwile panowała cisza, ale ja wiedziałam, ze muszę mu to powiedzieć, aby nie stracił do mnie zaufania.
-Więc…- Zaczęłam opowiadać. – Leżałam na łóżku, ty przyszedłeś i położyłeś się obok mnie. Gładziłeś mnie delikatnie po policzku…- Przerwał mi.
-Tak było. – Uśmiechnął się.
-Potem się obudziłam.- Kontynuowałam opowieść. – Pocałowałam cię, ale pocałunek się rozciągał. – Przytuliłam się do niego. – Wtedy usiadłam na tobie, zdjęłam bluzkę i spytałam się, czy drzwi są zamknięte. Powiedziałeś, że są, więc położyłam się. Zdjąłeś koszulkę,, a potem zacząłeś powoli zdejmować mi spodnie. – Justin słuchał uważnie, aby nie przegapić żadnego słówka. Widać, że mu się bardzo podobał mój sen. – Potem nachyliłeś się nade mną i zdjąłeś mi stanik, a potem…- Znowu mi przerwał mi.
- A który miałaś? – Zapytał.
-Ten co teraz. Potem znów…
-A który założyłaś?- Dopytywał.
-Justin! Chciałeś, żebym opowiedziała ci ten sen, więc pozwól mi dokończyć! Jasne?- Zdenerwowałam się trochę.
-Tak, tylko powiedz, który masz na sobie. – Chyba nie da mi dokończyć.
- Szary z DKNY. – Odpowiedziałam, a Bimberek spojrzał na mnie swoim zalotnym spojrzeniem, po czym zjeżdżał oczami powoli coraz niżej, aż zatrzymał się na moim biuście. Wzięłam swoją rękę pod jego brodę i podniosłem mu głowę, patrząc na niego karającym spojrzeniem.- Dobrze. Nie słuchasz mnie to nie  będę opowiadać. – Odwróciłam się do niego plecami.
-No przepraszam… Będziesz kontynuować?- Zapytał.
-Musisz mnie od nowa przekonać.
      Zaczął mnie całować namiętnie, a ja odwzajemniłam pocałunek. Był namiętny, ale nie tego chciałam. Po woli przestawaliśmy się całować.
- Przekonana? – Zapytał z nadzieją.
-Nie…
-Co?! Dlaczego? Wydawało mi się, że ci się podobało.– Zdziwił się bardzo, ale nie musiał krzyczeć. Usiadł na łóżku.
- Nie mówię, że mi się nie podobało. Ale to był pocałunek, którym można by było rozpocząć stosunek… czasami mi się wydaje, że jesteś taki sam, jak wszyscy chłopcy.
- Taki sam?! Czyli taki, jak Cody, który rzucił cię na moim koncercie, zostawiając cię samą, bez pieniędzy, ani ubrań w innym mieście?! – Już się wkurzył, tak samo, jak ja.
-Nie tylko, ty jak wszyscy faceci myślisz wyłącznie o seksie! – Też już krzyczałam. – Dziewczyny czasem chcą więcej romantyzmu.
      Wstał, otworzył drzwi i wyszedł, zatrzaskując je za sobą. Do moich oczu napłynęły łzy, a po kilku sekundach zaczęłam płakać. Położyłam się na łóżku i zakryłam swoją twarz poduszką. Zaczęłam rozmyślać…


------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. =)

Nie mam co się rozpisywać,
więc chcę tylko powiedzieć,
 że w sobotę wyjeżdżam na
miesiąc nad morze i będą
tylko ze 2, maksymalnie 3
rozdziały Ale potem nadrobię.
(Jeśli bd komentarze,
które mnie mobilizują.
A teraz nie chce mi sie pisać,
bo nie wiem, czy ktokolwiek to czyta...)

3 lipca 2011

Rozdział 10

*Oczami Belli*
             Czułam, jak Bieber gładzi mnie po policzku. Obudziłam się. Spojrzałam mu prosto w oczy. Justin mnie pocałował. Ale to nie był zwykły pocałunek. Był namiętny. Całowałam się z Justinem już bardzo długi czas. Zaczęłam się rozbierać.
---------------(Rozdział10) Zdjęłam bluzkę. Całowałam się z Justinem coraz namiętniej. Spytałam się Justina, czy drzwi SA zamknięte na klucz, a on powiedział, że tak. Zdjął koszulkę. Moimi dłońmi jeździłam po jego klacie. Była taka umięśniona! Justin, powoli zdejmował mi spodnie. Butów nie miałam na sobie. Znowu się całowaliśmy! Ta chwila była cudowna. Chciałam się nią cieszyć cały czas! Jak najdłużej się da. Położyłam się na łóżku. Justin zaczął całować moją szyję i schodził coraz niżej. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, nic się nie zgadzało. Tylko pokój, w którym byliśmy. Justin miał na sobie bluzkę, (leżał obok mnie) a ja byłam ubrana. Czyżby mi się to śniło? Ale wpadka… obym tylko…. O nie, nie.
-Cześć. Mówiłam coś przez sen?- Zapytałam go.
-Tak. – Uśmiechnął się, a ja się zawstydziłam.
-A co dokładnie? – Chciałam dociec, czy czegoś nie wypaplałam.
- Tylko moje imię. – Uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie i niestety krótko. – I jeszcze pytałaś się czy drzwi są zamknięte na klucz.
-A są? – Zapytałam.
-Tak. –Patrzył mi prosto w oczy.
- Szkoda, że ten sen się skończył… - przytuliłam go.
-A co ci się śniło?
-Nic ciekawego.- odpowiedziałam.
-To czemu szkoda, że się skończył? – Musiał zapytać?
-Bo ty mi się śniłeś. – musiałam coś wymyślić. Uśmiechnęłam się.
- A co robiliśmy? – Zbliżył swoją twarz do mojej. – Bo zakładam, że ty też tam byłaś.- Cały czas był uśmiechnięty.
- To będzie moja tajemnica. – Cmoknęłam go w usta.
-Masz przede mną jakieś tajemnice?- Zapytał ze sztucznie smutną miną.
-I to wiele.- Zaśmiałam się lekko.
-A ile?- Chyba chciał się ze mną droczyć.
-Około trzech. – Uśmiechnęłam się szerzej.
- A zdradzisz mi jedną? – Był dociekliwy.
-Może…- Zachichotałam.
-A od czego to zależy? – Zapytał z nadzieją w głosie.
-Jak ładnie mnie poprosisz.- Lekko zbliżyłam swoją twarz do jego.
-Dobrze.- Odpowiedział.
            Zaczął całować mnie delikatnie, a potem namiętniej i szybciej. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Nasze pocałunki stawały się wolniejsze, ale ciągle były namiętne. Po woli przestawaliśmy się całować. Gdy skończyliśmy, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Za taki pocałunek powinnaś powiedzieć co najmniej dwie tajemnice. – Uśmiechną się.
-Mogę powiedzieć, ale jedną.- Droczyłam się z nim.
-Dwie.
-Umawialiśmy się na jedną.- Powiedziałam prawdę. – Poprosiłeś mnie o jedną.
-A da się ciebie namówić na wszystkie?- I znowu zrobił ten swój zalotny uśmiech.
-Nie wiem, nie wiem… Może. – Chciało mi się śmiać, ale powstrzymywałam się- Na dwie da się namówić. Ale najpierw powiem ci pierwsza. – Zachichotałam.
-Słucham.- Nadstawił ucho, a ja znowu zachichotałam. – Nie chcesz mówić, to cię obrażam. – Usiadł do mnie tyłem.
-Ooo…. Justin. – Wstałam i go przytuliłam od tyłu. – No dobrze. Powiem ci. – Uśmiechnęłam się znowu. – Jedna tajemnica, to ta, iż miałam ci nie mówić, że kiedy cię całuje, to mam motylki w brzuchu czuję się wspaniale!. – Wyszeptałam, ale tak, ze dobrze mnie słyszał.
-To miała być tajemnica? – Zapytał nadal obrażony.
-No, teraz już nie jest.
-To nie jest tajemnica. –Mówił sztucznie obrażonym głosem.
-Jest!- Krzyknęłam.
-To zostały dwie, tak?- Zapytał.
-Aha. – Odpowiedziałam, choć nie wiem, czy można to nazwac odpowiedzią, czy nie lepiej potwierdzeniem.
-To powiedz następną, bo nadal będę obrażony.
-Nie. – Powiedziałam dziecięcym głosem i zrobiłam minkę smutnego kotka.
-Co ci się śniło?- Domagał się odpowiedzi.
- No Dorze. Powiem ci, ale za godzinkę. – Justin nadal siedział do mnie tyłem.
-A czemu za godzinkę? –Zapytał.
-Bo teraz jestem głodna i mam zamiar poprosić cię, abyś cos wymyślił.- Powiedziałam uśmiechając się.
-To poproś. – Teraz to udawał obrażonego.
-Nie. – Powiedziałam stanowczo i odeszłam od niego. Położyłam się po drugiej stronie łóżka.
-Dobrze. Przepraszam, ze się obraziłem. – Położył się obok mnie i mnie przytulił. 
-Powinieneś mnie inaczej przeprosić. – Odwróciłam się do niego.
-Na przykład tak?
            Całował mnie delikatnie po ustach i schodził powoli do szyi. Zaraz czy mi się to znowu śni? Nie. To jest prawdziwe! Justin całuj mnie delikatnie po szyi. Ale czy ja tego chcę? 

--------------------------------------------------------------------------------------
GOTOWE!! Napisałam to juz dawno, 
ale byłam nad morzem. Jutro tez wyjeżdżam 
i przyjadę dopiero w czwartek, 14.07.11 
Więc nowy rozdział dodam za półtora tygodnia. 
Mam nadzieję, że Wam sie podoba ten rozdział 
i chcecie jak najszybciej nowy. 
Dziękuje, że chociaż jedna osoba pisze komentarze, 
o które cały czas proszę. 
#WARUNEK Jeśli nie będzie więcej komentarzy, to nie będzie bloga. =(
Coś, za coś. Prawda?


29 czerwca 2011

Rozdział 9

-Jesteśmy już gotowi. – powiedziałam.
-Przebranie zajęło wam piętnaście minut. Co wyście tam robili?- Zapytał z udawaną złością.
-Mało ważne. Ale idziemy?
-Tak. – W tym momencie podszedł do nas Justin i podał mi deskę. Sam swoja trzymał w drugiej ręce.
-Chris, masz swoją deskę w pokoju? – Zapytał Justin.
-Tak. Już biorę. – Wziął deskę i wyszliśmy.
     Pod skatepark podwiózł nas zwykły samochód, abyśmy nie rzucali się w oczy. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy jeździć.
-Jeździłaś kiedyś na desce? – Zapytał Justin.
- Kilka razy. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Okej. Ale może poduczyć cię trochę? – Zapytał z nadzieją.
-Wiecie co… Może ja pójdę jeździć, a wy róbcie co chcecie. –Powiedział Chris i poszedł.
-Wystarczy, że będziesz patrzył. – Pocałowałam go w policzek i pojechałam na desce, na rampy.
-Nie za wcześnie na rampy? – Zapytał Justin, który podjechał do mnie na desce.
-Jeszcze się przekonasz. – I uśmiechnęłam się.
           Pojechałam, a Justin się zatrzymał. Zaczęłam robić różne triki. Justin chyba się bardzo zdziwił, bo jego mina wyglądała komicznie. Po chwili przyłączył się do mnie i zaczął się popisywać. Jeździliśmy, a po kilkunastu minutach zeszliśmy.
-Dobrze jeździsz. – Powiedział Justin i uśmiechnął się.
-No, wiem.- Też się uśmiechnęłam.
-A ja? – Zapytał Justin.
- Ty dostaniesz buziaka. – Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję. – Powiedział Justin. W tej chwili zobaczyliśmy Chrisa, który spadł z rampy. Szybko do niego podbiegliśmy.
-Chris! Nic ci nie jest? – Krzyknął Justin, ale nie ze złością w głosie, tylko z przejęciem.
- Noga mnie strasznie boli! – odpowiedział.
- Pokaż. – Justin obejrzał kolano. Chris miał wielką ranę i chyba złamaną nogę. – Dzwoń na pogotowie.
-Nie mam telefonu! – Byłam przejęta ta sytuacją.
-Masz. – Justin podał mi swój telefon.
                  Wykręciłam numer i pogotowie po chwili było. Żal mi było Chrisa. Spytaliśmy się, czy możemy z nim jechać, ale się nie zgodzili. Przytuliłam się do Justina, a on dzwonił do Scotta, który nie odbierał telefonu. Widzieliśmy, jak Chris odjeżdża w karetce. Zaczęłam płakać.
-Bella, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. – Przytulił mnie mocniej. – jeszcze raz zadzwonię do Scotta. – Justin dzwonił, ale Scott nadal nie odbierał. – powinniśmy już isć do hotelu. Chodź do samochodu. – Tylko pokiwałam głową.
         Szliśmy w milczeniu, bo o czym tu mówić? Weszliśmy do samochodu. Położyłam swoja głowę, na kolanach Justina. Potem chyba zasnęłam. Obudziłam się w hotelu na łóżku. Justina nie było w pokoju. Wstałam. Przebrałam się (Zestaw 1) i wyszłam. Poszłam do pokoju Chrisa. Drzwi były zamknięte. Dopiero teraz zobie to przypomniałam. Chris ma pewnie złamana nogę. Zapukałam do drzwi od pokoju menagera Justina, Scotta. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Bella. Wejdź. – Powiedział Scott.
-Wie pan, gdzie jest Justin? – Zapytałam.
- Pojechał do Chrisa. – Odpowiedział.- Też chcesz tam pojechać?
-Nie. Ja pójdę już do swojego pokoju. – Powiedziałam. Byłam speszona ta sytuacją.
-Mogę zadzwonić po Justina, żeby przyjechał. – Zaproponował mi. Chciałam, żeby Justin przyjechał, ale lepiej, żeby był z Christianem.
-Nie. Niech zostanie z Chrisem. – I wyszłam.
          Poszłam do swojego pokoju, a raczej do pokoju Justina. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać. Dlaczego Justin mnie nie obudził? Pojechałabym z nim do Chrisa, ale teraz to po co. Ale mi się nudzi to rozmyślanie. Jestem zmęczona. Pójdę spać. I znowu zasnełam.

*Oczami Justina*
       Czekałem, przed pokojem Chrisa. Miał operację. Nie zazdroszczę mu. Złamana nowa w kolanie… O. telefon mi dzwoni. Scott?
-Halo?- Powiedziałem.
-Justin. Bella się obudziła. –Powiedział.- Spytałem się jej, czy chce do ciebie pojechać, ale powiedziała, że nie.
- Aha. Dobra. To nie namawiaj jej już.
-A co u Chrisa?- Zapytał.
-Ma złamana nogę w kolanie. Operacja. – Odpowiedziałem.
-Nie dobrze. To może pojedź do hotelu, a ja będę z Chrisem, ok.?
-Dobra, zaraz jadę. – Powiedziałem i się rozłączyłem.
                Wsiadłem do samochodu i po piętnastu minutach byłem na miejscu. Pobiegłem do Scotta. Powiedział, że zaraz wyjedzie. Poszedłem do Belli. Pewnie się bardzo nudzi. Wszedłem do pokoju. Bella spała. Położyłem się obok niej i zacząłem gładzić jej policzek.

*Oczami Belli*
             Czułam, jak Bieber gładzi mnie po policzku. Obudziłam się. Spojrzałam mu prosto w oczy. Justin mnie pocałował. Ale to nie był zwykły pocałunek. Był namiętny. Całowałam się z Justinem już bardzo długi czas. Zaczęłam się rozbierać.

------------------------------------------------------------------------------
Bedzie #HOT Mam nadzieję, że rozdział wam się
podoba. Dzisiaj mam wenę, ale macie więcej komentarzy
pisać! Jeśli przeczytałes rozdział, wstaw chociaż 
buźkę w komentarzu! Dla mnie to bardzo
#ważne ! Mam #NADZIEJA(nadzieję) że teraz się 
#STARANIA (postaracie)
#ZaUfAnIe

Mam więcej pomysłów, ale jak nie bedzie 
komentarzy w tym rozdziale, to nie wstawię 
juz żadnego rozdziału. 
Bardzo mi przykro, ale to nie jest już moja wina...

#KOMENTARZE

Rozdział 8

--Justin…- Trochę się go przestraszyłam. Leżałam obok niego na łóżku, w hotelu, w jakimś mieście, a drzwi od pokoju były zamknięte na klucz.- Co masz na myśli? –Lekko się od niego odsunęłam.
-Nie wiesz?- Nadal uśmiechał się zalotnie i zbliżał się do mnie.
-Nie. Nie wiem, o co ci chodzi?- Zapytałam. Byłam już na końcu łóżka, a on ciągle się do mnie przybliżał.
-Czy ten pocałunek… - Zaczął się nachylać nade mną.- Nie był za krótki?- Uff… Już myślałam, że… Sami się domyślcie.
-Sądzę, że nie. –Odpowiedziałam stanowczo i wstałam.
- A ja myślę, że był. – Justin też wstał i Obią mnie, trzymając swoje ręce na moich biodrach.
-Ale nadrobimy to później. – Odeszłam od Bieberka i poszłam w stronę drzwi.- Miałeś przeprosić Chrisa. – Otworzyłam mu drzwi.
-No tak… Zapomniałem. – Podszedł do drzwi i popatrzył na mnie.- Ale ty może tutaj zostaniesz?
-Wstydzisz się swojej dziewczyny?- Zapytałam.
-Nie, tylko wolałbym sam pogadać z Chrisem. –Spojrzał mi w oczy.- Dziewczyny go peszą.
-No… nie wydaje mi się. Ale zostanę, abym ciebie nie peszyła. – Wypchnęłam go za drzwi i je zamknęłam.
          A tak w ogóle, to co ja miałam robić? Nudno tu było. Samej w pokoju hotelowym? Bez Justina? On to chociaż mógł mnie rozbawić, albo… Och! Ten jego pocałunek! To było takie słodkie! Jest moim pierwszym chłopakiem, w którym się zakochałam… A może drugim? – Przypomniałam sobie Cody’ego- On też był fajny, ale… On chodził ze mną, tylko po to, żeby być sławnym w szkole. Tak to mnie nie kochał. Ale jaką mam pewność, czy Justin mnie kocha? Cody też mi to mówił. Choć Justin jest delikatniejszy. Gdy mnie całował był delikatny. A Cody? Nawet nie wiem, czy mnie z kimś nie zdradzał…

*Oczami Christiana*
                 ‘PUK-PUK’ Ktoś zapukał do drzwi, a potem wszedł. To był Justin. Byłem na niego obrażony. On poszedł z Bellą do centrum handlowego, a mnie zostawił. Jaka dziewczyna jest ważniejsza od kumpla?
-Hej Chris. – Nic mu nie odpowiedziałem. – Przepraszam cię,  że sam poszedłem z Bellą do sklepów, a ciebie zostawiłem i byłem niemiły. – Powiedział szybko.
- No dobra. Nie będę się na ciebie gniewał. – Justin usiadł na fotelu, obok mojego.
– Ale… Dlaczego ty tak słuchałeś Belli? Nawet swojej mamy tak nie słuchasz.- Zaśmiałem się.
- Bo moja mama nie jest moją dziewczyną. – Uśmiechną się, a ja trochę zaniemówiłem.
-Przecież znasz ją dopiero kilkanaście godzin. Nie cały dzień. – Wydukałem.
-No tak… też mi to mówiła, ale jakoś tak się ułożyło. – Delikatnie pokiwałem głową. Znów usłyszałem pukanie. Powiedziałem proszę i do pokoju weszła Bella.
-Skończyliście już rozmawiać?- Zapytała.
-Tak. – odpowiedziałem, po czym się uśmiechnąłem.
-To co teraz robimy?- Zapytała. Chyba mnie też miała na myśli.
- Może pójdziemy do skateparku?- Zapytał Justin. Choć nie wiem, czy to miało być pytanie…
-Okej. To ja pójdę się przeprać.- Powiedziała Bella, po czym wyszła z pokoju.
-Może my też lepiej się przebierzmy. – Powiedziałem.
- Dobra. To zaraz przyjdę tu z Bellą i pójdziemy, ok.?- Zapytał.
-Ok. – I wyszedł, a ja zacząłem się przebierać.

*Oczami Belli*
    Weszłam do pokoju, a chwilę po mnie do pokoju wszedł Justin. Chyba też chciał się przebrać.
-To ja pójdę się przebrać do łazienki, a ty tutaj możesz się przebrać.- Powiedziałam, po czym poszłam się przebrać.
      Ubrałam się w zestaw, który kupił mi Justin. W zasadzie, wszystkie zestawy, które mam były przez niego kupione. Założyłam blado różową bluzkę i niebieskie jeansy. Do tego wzięłam różowe trampki. Oczy pomalowałam tuszem czarnym, a usta błyszczykiem.(Zestaw 6) Włosy związałam w koński ogon. Po kilku minutach wyszłam z łazienki. Justin miał na sobie jasne, pościerane jeansy i był bez koszulki.
-Którą założyć? – Zapytał mnie i pokazał dwie koszulki. Jedna była czarno- biała, a druga cała czarna.
-Może załóż tą.- I wskazałam na czarno- białą.
-Dobra. – Uśmiechną się i założył koszulkę. Potem przytulił mnie, trzymając swoje ręce na moich biodrach i pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję. Tylko Justin… Ja nie mam deskorolki.
- Wiem. Pożyczę ci jakąś moja. – Uśmiechną się pokazując swoje białe ząbki. – Ale jeszcze musimy iść do Scotta.
-Okej. To ja pójdę do Chrisa, powiedzieć że jesteśmy gotowi, a ty idź do Scotta.- Odwróciłam się i wyszłam. Zapukałam do Chrisa. Po chwili otworzył mi.

----------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 8 tak wcześnie tylko dzięki @Belieberka12
Takto ten rozdział dodałabym dopiero wieczorem. 
Mam nadzieje, że wam się podoba. teraz jest 
trochę nudno, ale w następnym rozdziale będzie katastrofa...
(Kto zgadnie, co się stanie?)
#KOMENTARZE #PROSZĘ
#Dzięki, ze czytacie. =D
 #THX ;*

28 czerwca 2011

Rozdział 7

*Oczami Christiana*
     ‘Czemu Demi już pojechała? – Mówiłem sobie w myślach- Justin już z nią zerwał? To się wkurzyła. Znam to uczucie. Tak jak tata zabiera mi pilota od telewizora, bo za długo oglądam. Wtedy ja się wkurzam… Czemu ja tak długo myślę? Może powinienem pójść do Justina… Ciekawe, czy Bella też tam jest, czy wyszła gdzieś… Nie no, pewnie że tam jest! Tylko teraz zapukam…

*Oczami Belli*
-Raczej dobrze. Więc… -spojrzałam mu prosto w oczy-Będę twoją dziewczyną.-  Powiedziałam to i się uśmiechnęłam.
    Justin był bardzo zadowolony, na jego twarzy malował się wielki uśmiech. Ciekawe tylko, co teraz b…będziemy robić…
    ‘PUK-PUK’ Usłyszałam stukanie do drzwi. Do pokoju wszedł Chris. Miał minę, jakby nam przeszkodził, bo się obejmowaliśmy. Justin chyba nic by nie powiedział, ze szczęścia, choć nie wiem, czy naprawdę się tak cieszył… Musiałam coś powiedzieć.
-Spokojnie Chris, teraz nie przeszkodziłeś. –Uśmiechnęłam się do niego i odeszłam od Justina.
-Ufff… To dobrze, ale teraz pukałem. – Powiedział szubko.- A co jest z Justinem, że tak stoi i się uśmiecha?- Zapytał niepewnie.
-Wydaje mi się, że się z czegoś cieszy…- Śmiać mi się chciało, gdy to powiedziałam.
-Tylko z czego?- Dopytywał się Chris.
-Już nie twoja sprawa.- Justin powiedział to tak oschle. Nie wiem dlaczego. Przecież Chris nam teraz nie przeszkodził, ani nie był niemiły. On po prostu jest młodszy.
-Justin! –Krzyknęłam do niego- Nie bądź niemiły dla Chrisa! Jasne?
-Aha… -Opuścił głowę, jakby się wstydził.
-Czemu on cię tak słucha?- Spytał Chris.
-Hmm… Wiesz co… To może dlatego, że…- Nie mogłam dokończyć, bo Justin mi przerwał.
-Chris, my teraz idziemy do centrum handlowego, kupić Belli jeszcze jakieś ubrania. –Powiedział to patrząc na Christiana.
-Nie przerywaj mi. A kiedy to ustalaliśmy, że idziemy do centrum handlowego?- Justin jakoś strasznie się rządził.
-Przepraszam. Mówię ci to teraz. -  Patrzył mi przepraszająco w oczy. Wygladał jak taki słodki mały piesek…
-Ale nie możemy tak zostawić Chrisa…- Zmiękłam przy tym jego spojrzeniu, które z przepraszającego zmieniało się w zalotne. 
-Mną się nie przejmujcie. Możecie iść. Ja pójdę do Scotta. – Uśmiechnął się.
-O. To dobrze. Powiedz mu, że wychodzimy z Bellą.- Powiedział Justin
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w stronę limuzyny. Szliśmy w milczeniu. Ja byłam pewna siebie, ale Justin czuł się chyba winny. Gdy wsiedliśmy do limuzyny, zaczęłam rozmowę.
-I co? Zadowolony z siebie?- Nie patrzyłam na niego. To miała być kara.
-Nie…- Powiedział speszony.
-Czemu byłeś dla niego taki nie miły?- Wciąż na niego nie patrzyłam.
-Sam nie wiem… Chciałem spędzić z tobą trochę czasu …- Nie dałam mu dokończyć.
-Dlatego chciałeś go wyrzucić z pokoju?- Przecież on nie wie jeszcze, ze jesteśmy parą.
-Nie dałaś mi dokończyć. Chciałem z tobą pobyć sam na sam.- Uśmiechną się zalotnie.
-To nie jest powód, żeby być takim dla piętnastolatka.
-Wiem. Przeproszę go, jak wrócimy. A czy teraz możesz na mnie spojrzeć? – Spytał smutnym głosem. A ja na niego spojrzałam. – Dojechaliśmy. Wysiadasz?
-No przecież nie zostanę tutaj. –Uśmiechnęłam się lekko.
       Chodziłam z Justinem po różnych sklepach i kupiłam sobie różne zestawy (od aut. Zestawy są na samym dole). Weszłam też do sklepu z bielizną. Kazałam Austinowi czekać przed sklepem, ale mnie nie posłuchał i musiał wejść. Przymierzyłam bieliznę, oczywiście nie pokazywałam się w niej Bimberkowi i chyba był z tego powodu smutny. Zapłacił i wyszliśmy. Byłam zmęczona, więc pojechaliśmy. Przed hotelem było wiele paparazzi. Szober musiał nas przed nimi ochraniać. Wbiegliśmy szybko do hotelu i pobiegliśmy do pokoju.
-Dzięki Justin z te ciuchy! – Krzyknęłam głośno i rzuciłam mu się na szyję. Torby z ubraniami leżały na podłodze.
-Nie ma za co.- Też mnie przytulił i uśmiechną się.
-Nie wiem, jak ci się odwdzięczę!- Justin wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Sam położył się obok mnie.
-Mam już pewien pomysł…- Powiedział zalotnym głosem.
   Zaczął mnie całować. Na początku delikatnie, a potem coraz namiętniej. Cały czas odwzajemniałam pocałunki. Było mi tak miło! Jemu chyba też. Co sekundę myślałam, że zmierza do czegoś więcej. Położył swoją dłoń pod moim biustem, ale nie dotykając go. Przez chwilę się wystraszyłam, ale czując, ze nic nie robi uspokoiłam się. Nasze pocałunki stawały się powoli coraz słabsze… Delikatniejsze. Aż w końcu przestaliśmy się całować. Patrzyliśmy dobie prosto w oczy. Ta chwila była cudowna. Czułam się wspaniale leżąc koło niego.
-Wystarczy takie podziękowanie?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-No nie wiem, nie wiem… - Odpowiedział patrząc zalotnie w moje oczy.

-----------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, ze wam się podoba. Pisałam bardzo długo, aby było ciekawe i 
mam nadzieję, że jest. Proszę o komentarze, których ostatnio bardzo brakuje. 
Mam nadzieję, że będzie ich więcej, bo jeśli nie będzie ani jednego komentarza 
(a mam nadzieję, że ze trzy się znajdą) to nie będzie następnego rozdziału. 
A teraz będzie coraz goręcej... 
#PaPa 
Jesli macie jakieś pytania to na TT pisać ( @kasiakurczewska ) lub na mail (kasiablogspot@gmail.com)

(A tutaj macie te zestawy:
Zestaw 1
















Zestaw 2












Zestaw 3















Zestaw 4













Zestaw 5



Zestaw 6






)

24 czerwca 2011

Rozdział 6

-Ja? Przyjechałam do ciebie kochanie! Wiem, ze jestem za wcześnie, bo jest 11.00, ale mamy więcej czasu dla siebie…- Ostatnie słowa mówiła dziwnym głosem.
-A czego chciał Scott?
- Powiedzieć ci, że Demi już przyjechała. –Odpowiedział.- Justin… Ty załatw swoje sprawy i porozmawiaj z Demi. – Mówiłem Scottowi, że chcę zerwać z Demi, więc chyba o to mu chodziło.
- Demi… Możemy porozmawiać? –Pokiwała głową, że tak. Wyszliśmy na korytarz.– Może przejdziemy do mojego pokoju?
- Dobrze. – Uśmiechnęła się.
-Tylko muszę jeszcze zadzwonić do Chrisa.
-Pewnie kochanie! –Przytuliła mnie.
-Chris? Idę z Demi do mojego pokoju.
-O co ci chodzi? -Powiedział
-Wiesz… Chris powinien znaleźć sobie dziewczynę. – Powiedziała wesoło.
- Ale on ma dziewczynę. Jest z nią w moim pokoju.
-Tak! To chętnie ją poznam. – Krzyknęła. Weszliśmy do mojego pokoju i zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, ja powiedziałem:
- Chris, możesz przejść, ze swoją dziewczyną, Bellą do swojego pokoju? – Powiedziałem szybko.
-Co? –Bella się spytała, ale wygoniłem ich z pokoju.
-To… Co chciałeś mi powiedzieć?- Zapytała Demi, znowu dziwnym głosem.
- Demi… Pomiędzy nami od dawna się nie układa i…- Zrobiła się smutna.- Demi… Ja muszę z tobą zerwać.
-Co? Dlaczego?- Udawała, że nie rozumie.
- Zrywam z tobą. Pojedź do domu. Nie mogę z tobą chodzić, bo cię nie kocham. –Mówiłem wolno.
-Jak chcesz! Twoja strata!- Krzyknęła, wyszła i zatrzasnęła drzwi za sobą.
             Nie wiem, gdzie poszła, ale pewnie do Scotta. A on każe jej jechać do domu. Wyjrzałem przez okno i widziałem, jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Poszedłem do Chrisa i Belli. Zapukałem i wszedłem.
-Justin! Co to miało znaczyć?- Bella krzyknęła, od razu, jak się pokazałem.
-Chciałem na spokojnie zerwać z Demi, więc musiałem coś wymyślić.
-I jak poszła rozmowa?- Powiedziała z gniewem.
-Dobrze. Zerwałem z nią. Trochę się wkurzyła, ale pojechała. –Uśmiechnąłem się.
-Aha…- Odezwał się Chris.
-Bella, to może my pójdziemy do naszego pokoju.- Mówiłem to wolno, patrząc cały czas na Chrisa.
-Dobrze.- Odpowiedziała i wyszła, zanim, ja zdążyłem się obrócić.
-Pa, Chris.
-Pa.
    Bella była już w moim pokoju, kiedy ja wchodziłem. Siedziała na fotelu. Miała dobrą minę. Była trochę uśmiechnięta. Zacząłem rozmowę.
-To… Teraz nadrobimy to, o co cię prosiłem w nocy?- Mówiąc to podchodziłem do niej. Bella wstała i zbliżyła się do mnie. 
-Na pewno tego chcesz?- Uśmiechnęła się pokazując swoje białe ząbki. Nie odpowiedziałem, tylko ja pocałowałem. Bella odwzajemniła pocałunek. Całowaliśmy się chwilę, ale ona musiała przestać. A było tak pięknie!
- To znaczy, że będziesz moją dziewczyną? – Spytałem się z uśmiechem na twarzy.
-Muszę się zastanowić.
-Czemu?- Byłem zdziwiony.
- No bo tak podejrzanie mnie całowałeś.- Była coraz bardziej uśmiechnięta.
-Jak podejrzanie?
-Tak… jakoś inaczej, niż w nocy, albo rano.
          Podchodziła coraz bliżej mnie, a ja się oddalałem. Na jej twarzy widać było coraz większy uśmiech, a na mojej twarzy malowało się przerażenie.
-To co chcesz teraz zrobić?- Spytałem. Chyba wiedziałem o co jej chodzi.
- Teraz… Teraz mam zamiar sprawdzić, czy ten pocałunek będzie choć trochę przypominał tamte dwa. – Zbliżyła swoja twarz do mojej i  delikatnie musnęła swoimi wargami moje, a ja odwzajemniłem pocałunek.
- Hmm… Teraz wiem, że całujesz tak samo…
-To dobrze, czy źle?- Już się pogubiłem, więc musiałem zadać to pytanie. 
---------------------------------------------------------------------------
Napisałam nowy rozdział!!! Pomysły mi się kończą, więc proszę was, 
abyście mi pomagali i pisali na mój mail ( kasiablogspot@gmail.com ), 
albo pisali na twitterze ( @kasiakurczewska ) Tylko na TT mam limit, 
więc przez najblizszą godzinę nic pisać nie bede mogła. A moge czekać 
nawet 5 godzin... 
Ale wróćmy do bloga. Mam nadzieje, ze moje posty wam się podobaja. 
Bardzo sie cieszę, ze tyle was jest! Jesteście super! #Dziękuję . 
#LOVESTORY

Ogłoszenie

jeśli macie jakieś pomysły, co dalej napisać w opowiadaniu, to wysyłajcie je na mój majl ( kasiablogspot@gmail.com ) lub piszcie na TT. ( @kasiakurczewska ). Bardzo potrzebuję waszej pomocy! Teraz brak mi weny, a chcę pisać, jak najwięcej. Więc mam nadzieję, że napiszecie do mnie coś. =)

Rozdział 5

*Oczami Justina*
       Ale ona jest pociągająca… Chcę jak najszybciej zerwać z Demi. A właśnie. Trzeba coś kupić Belli. Podszedłem do drzwi od łazienki i spytałem:
-Za ile wyjdziesz? – Wiem wspaniałe pytanie.
-Trochę poczekasz. Dziewczyną szykowanie zajmuje około 1 godziny. Ale mi trochę więcej. - Aż godzina? To mam trochę czasu…
-Ok. To ja wyjdę na pół godziny.
-Ok.
   Szybko się przebrałem i  poszedłem do Chrisa. Zapukałem do drzwi i weszłam. Tak jak myślałem. Chris jeszcze spał. Musiałem go obudzić.
-Chris! Wstawaj!!! – Zacząłem go budzić.
-Justin…?- Powiedział zaspanym głosem- Czemu mnie budzisz?
-Idziemy do centrum handlowego. Belli trzeba kupić jakieś ubrania.
-Nie możesz iść sam? – Nadal mówił zaspanym głosem.
-Do której siedziałeś?
-Nie wiem… Do jakiejś 4.00 – Do 4.00 ? Jeśli nas podsłuchiwał, to po co siedział aż do 4.00? Przecież my z Bellą siedzieliśmy do jakiejś 3.00 .
-Musisz iść.
- Dobra, tylko się przebiorę.
-Ok. Czekam przy recepcji.
Poszedłem na dół. Akurat spotkałem Scotta.
-Justin, gdzie idziesz?
- Do centrum handlowego. Muszę kupić Belli jakieś ubrania. Chris też idzie. –
-A gdzie on jest? -
-Dopiero się ubiera. Musiałem go obudzić.- Zaśmiałem się cicho.
-Dobrze. Tylko bądźcie najpóźniej za godzinę.
-Aha. –Tak… Będziemy wcześniej…
Chwilę czekałem na Chrisa, ale szybko przyszedł. 
-Cześć Justin. To idziemy? Bo jak nie, to ja wracam spać.
-Idziemy. – Weszliśmy do limuzyny. Jechaliśmy około 5 minut.  W centrum handlowym było mało ludzi. Poszedłem z Chrisem do sklepu, w którym były ubrania Miley Cyrus. Kupiłem Belli białą bluzkę na ramiączka, czarna spódnicę i kilka dodatków.(Od aut. na samym dole tego postu będzie zdjęcie tego zestawu. *1)
- To idziemy już do hotelu? – Spytał Chris.
-Jeszcze nie. –Odpowiedziałem.
-To co jeszcze musisz jej kupić? – Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Nic, ciebie nie powinno to interesować. Idź do limuzyny, a ja zaraz przyjdę.
-Bobra, tylko przyjdź szybko.
-Aha…
   Gdy Chris sobie poszedł, ja udałem się w stronę sklepu z bielizną. Wybrałem coś Belli. Nie szukałem zbytnio, bo przyjdę z nią tu jeszcze raz i sama sobie coś wybierze. Zapłaciłem i poszedłem do limuzyny. Chris oczywiście musiał mnie popędzać. Po co ja go brałem? W hotelu byliśmy 5 minut później. Chris pobiegł spać, a ja poszedłem do mojego… znaczy naszego pokoju. Bella była jeszcze w toalecie, więc położyłem się na łóżku. Kilka minut później wyszła. Była w szlafroku.
-Już jesteś… - Nie miała szczęśliwej miny. – Gdzie byłeś?
-W centrum handlowym. Kupiłem ci ubrania i… sama zobacz. –Podałem jej torebki i poszła jeszcze raz do toalety. Chwilę później wyszła przebrana w ubrania, które jej kupiłem.
-Dziękuję! –Powiedziała to i mocno mnie przytuliła. Zastanawiałem się tylko, czy wybrałem dla niej dobry rozmiar bielizny…
-Ze wszystkim trafiłem? – Uśmiechnąłem się.
-Tak… -Powiedziała wolno i też się uśmiechnęła.
-Ale… Możesz się inaczej odwdzięczyć. – W tym momencie pokazałem palcem swoje usta.
-Chciało by się.
-No chcę. – Powiedziałem potwierdzając.
-Nie, dopóki nie załatwisz swoich spraw. Już ci to mówiłam.
-Dobra…Ale potem…
-Tak, tak… Ale się tak nie napalaj. – I zaśmiała się. Odeszła ode mnie i usiadła na fotelu, a ja znowu położyłem się na łóżku. W tym momencie do pokoju wszedł Chris.
-Justin, Scott cię woła. – Powiedział zawiedzionym głosem.
- A co chce?
-Ja mam to wiedzieć? Idź do niego, bo się wkurzy.
-Ok. Idę. –Poszedłem do Scotta, zostawiając Bellę na pastwę Chrisa, ale myślę, że sobie poradzi. Poszedłem do pokoju Scotta. Zapukałem i chwilę poczekałem. Drzwi otworzyła mi Demi.
-Demi? Co ty tu robisz? –Byłem bardzo zdziwiony.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Tu jest zdjęcie tego zestawu:
A tak w ogóle, to dziękuję, 
ze obserwujecie tego bloga!!! 
proszę, o komentarze, 
które mnie motywują do 
dalszej pracy i dziękuję 
za poprzednie. Kocham was!
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 




A i jeszcze jedno. Mogę was powiadamiać o nowych rozdziałach tylko na twitter.com 
Nie mam GG. 




#iLoVeU








23 czerwca 2011

Rozdział 4

-Bella… -Powiedział takim cichym i spokojnym głosem…
-Justin, ja nie mogę!- zaczęłam krzyczeć- Znam cię dopiero kilka godzin. –Powoli uspokajałam głos. – A przez te kilka godzin nie powiedziałeś mi o Domi. – W moje oczy napłynęły łzy.
-Powiedziałaś, ze mi wybaczysz!- Tak, kurde! Mamy być razem, ale mówi do mnie głosem, jakby miał pretensje.
-Wybaczyłam, tylko ze… możemy być przyjaciółmi…- i w tym momencie poczułam, ze mnie przytulił. Tak dobrze się przy nim czułam…
-Bella… proszę cię…- Zaczęłam płakać- Bella, nie płacz.- Odeszłam od niego i otarłam oczy. –Bella…
-Justin, jestem już zmęczona…- bo była. Tą całą sytuacja…
-Dobrze. To połóż się na łóżku. – Powiedział to bardzo cicho. A ja się położyłam. Nie miałam siły się spierać. Nagle do głowy przyszedł mi pewnie pomysł.- Justin, możesz się położyć, koło mnie. Łóżko jest dwu osobowe, więc się zmieścimy.
-Nie będzie ci to przeszkadzać?- Skąd ten pomysł?
-Jeśli tobie nie będzie, to możesz się położyć. –Położył się… tyłem do mnie. Tak brakowało mi kogoś, kto mógłby mnie przytulić.
-Justin… -Odezwałam się cicho…
-Tak? – Jego głos brzmiał normalnie, ale coś mi w nim nie pasowało.
-Mógłbyś się do mnie odwrócić i mnie przytulić?- Ostatnie słowa mówiłam jąkając się.
Justin się odwrócił i mnie przytulił. Wtedy zrobiło mi się dużo cieplej. Czułam, jak wszystkie smutki i zmartwienia odchodzą. Justin trzymał mnie delikatnie, swoją dłonią dotykając mojego brzucha. Leżałam do niego tyłem. Było wspaniale, dopóki się nie odezwał:
-Bella, możesz mi ufać. – Powiedział szybko i chyba nie spokojnie, bo jego ręka napięła się.
-Justin, ja…-odwróciłam się do niego. Czułam jego oddech.
-Bella! Gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy byłem oszołomiony! Jesteś taka delikatna. Inna niż wszystkie dziewczyny! Jesteś słodka, wrażliwa, ale…- i nie dokończył, ponieważ pocałowałam go delikatnie- Mówiła, że…
-Chciałam, żebyś przestał mówić.- zapanowała cisza, po czym ja musiałam ja przerwać.
-Justin, ja nie mogę z tobą być. Nawet jeszcze nie zerwałeś z Demi.
-Zerwę z nią, jak tylko będę mógł, ale przez telefon nie wypada…- Powiedział, jakby się speszył, ale przecież nie miał dlaczego.
-Nie wypada.- Zerwać z dziewczyną przez telefon? To brak kultury!
-Demi będzie koło 14.00, to wtedy…- Mówił bardzo szybko.
-Dobrze, ale ja już chce spać.- Byłam przemęczona. Chyba nigdy jeszcze nie miałam tylu wrażeń.
-A możesz mnie jeszcze raz pocałować?- Powiedział swoim nadzwyczajnie seksownym głosem.
-Nie.
-No proszę.- Pokręciłam głową, że nie i zasnęłam w jego objęciach. Przez sen czułam, jak gładzi swoją dłonią mój policzek.
   Rano obudziłam się chyba wcześniej od Justina. Leżałam dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy zasypiałam. Byłam do niego przytulona. Głowę miałam opartą na jego klatce piersiowej. Justin obejmował mnie. Jego ręka leżała na moim biodrze. Nie przeszkadzało mi to. Przy nim czułam się bezpieczna. Nie chciałam wstawać, żeby go nie obudzić. W pewnym momencie przypomniałam sobie ten pocałunek. Był krótki, ale zapamiętać można by go było do końca życia. Czułam się wtedy, jakbym wygrała w totolotka. Nie. Nie można tego porównać, do gry. To było cos innego. Spełnienie marzeń! Bardzo chciałabym to powtórzyć. Dlaczego ja nie pocałowałam go, kiedy mnie prosił? Dwa razy… Nie trzeba było iść spać. Mogłabym go całować godzinami. Ale teraz już pewnie nie będzie chciał… Jest taki uroczy. Mogłabym go obudzić, ale będzie miał koncert i musi się wyspać.
-Ile jeszcze możesz tak leżeć.-Odezwał się? Zaraz, zaraz… coś mi tu nie gra.
-Ty nie spisz?- To ja mogłam wstać?
-Obudziłem się przed tobą.- Wstała. Po prostu. Co innego miała zrobić? Leżeć wtulona w niego? Mieć opartą głowę o jego klatkę piersiową? Tę umięśniona klatkę piersiową? 
-Dlaczego wstałaś? – powiedział zdziwiony.
-Wiedziałeś, że nie śpię?
-Tak.
-To czemu przez ten czas się nie odzywałeś? – Ja tam bym się odezwała. No… Chyba…
-Chciałem… Chciałem, żebyś…- Nie dałam mu dokończyć.
-Chciałeś, żebym leżała wtulona w ciebie?
-No, tak…0 Chyba się speszył, bo już nie patrzył na mnie.
-Wiesz… W takich momentach zazwyczaj policzkuje lub kopie chłopaków. –Nastała chwila ciszy. Justin patrzył się na mnie. –Ale w tym wypadku…- Zaczęłam podchodzić do niego na czworaka, po łóżku. Zbliżyłam się do jego twarzy i delikatnie musnęłam jego wargi, ale tylko jeden raz. Austinowi widać się spodobało, bo odwzajemnił pocałunek i całowaliśmy się coraz namiętniej. Wplótł swoje palce pomiędzy moje włosy, a ja swoimi dłońmi jeździłam po jego klacie. Było cudownie, ale w Końcu musiałam przestać go całować. Oderwałam się od niego i usiadłam obok, na łóżku. W końcu Justin zaczął rozmowę.
-To jest o wiele lepsze, niż spoliczkowanie. – Uśmiechnął się.
-No ja myślę. Bo jeśli chcesz, to mogę cię spoliczkować.- Mówiąc to nachylałam się powoli nad nim.
-Wole pocałunek.- Jeszcze bardziej się uśmiechnął.
-Ale… Nie pocałuję cię, dopóki nie poukładasz swoich spraw.- Powiedziałam to głośno, akcentując prawie każde słowo. 
-Nawet jeden raz?- Pokiwałam głową, że nie.- Króciutki pocałunek?
-Justin… Pewnie znów będę żałować, ale nie.- Uśmiechnęłam się i wstałam.
-Zaraz, zaraz… Kiedy żałowałaś?- Nie odezwałam się, tylko szłam w stronę toalety. Justin podbiegł do mnie i mówił dalej- Kiedy w nocy cię prosiłem?- Wolno pokiwałam głową na tak, patrząc w jego oczy. – To trzeba to nadrobić.- Uśmiechną się chytrze.
-Ale nie teraz.- Ominęłam go i weszłam do toalety.

----------------------------------------------------------------------------
Nie ma jeszcze tych 10 osób, o które prosiłam. Jestem na was trochę zła, 
ponieważ mogliście poprosić waszych znajomych, alby czytali i obserwowali 
tego bloga. 4 rozdział jest, a piaty się szykuje.  Bardzo proszę o komentarze. 
Ona na prawdę bardzo mnie mobilizują do pracy! Kocham was! 
No...Ale... Dzięki, ze chociaż wy czytacie. 
<333 #LOVE

19 czerwca 2011

Ogłoszenie.

Czyli macie juz 3 rozdziały, ale 4 nie wstawię, dopóki ponad 10 osób nie bezie obserwowało tego bloga. Przepraszam, ale dla 3, czy tam 5 osób nie będę pisac. Codziennie będę wchodzić i patrzeć, oraz sama na TT pisac, aby obserwowali bloga, ale wy musicie mi pomóc.

Proszę, abyście cos z tym zrobiły.

Rozdział 3

-Demi jest moja dziewczyną. – Co? Dziewczyna? On ma dziewczynę i ja nic o tym nie wiem? On wie o mojch przyjaciółkach, to tym bardziej ja powinnam wiedzieć o jego dziewczynie!
-Ty masz dziewczynę? 
-No… tak.
-To czemu ja o niczym nie wiem? – Dziewczyna. Pff…
-Nie pytałaś… A poza ty…
-Może i nie pytałam, ale mogłeś mi powiedzieć! – W tej chwili już nie wytrzymałam i wyszłam. Poszłam do Chrisa.
-Hej Chris.
-Co Justin cię wyrzucił?
-Co? Nie.
-Czemu mi nie powiedział?
-Może nie chciał, żebyś była zazdrosna, a może..- czemu nie dokończyłeś?
-Co?
-On i Demi bardzo się od siebie oddalili.
-I to jest powód, dla którego nic mi nie powiedział?
-No, w sumie to nie, ale… -No pięknie Justin. Ale chociaż zapukał.
- Bella, czy możemy pogadać? - Wyszłam, nie chiałam z nim rozmawiac, ani nawet go widzieć. Poszłam do jego pokoju. Mam nadzieje, że zostanie u Chrisa, bo nie chce mi się tak chodzić z pokoju do pokoju.

*Oczami  Justina*
- To żeś sobie nagrabił…
-Trzeba było nie mówić nic o Demi.
- Czy tak, czy tak by się dowiedziała. – Po raz pierwszy dał mi dobrą radę.
- No tak…- Odczekaliśmy chyba z 3 minuty i w koncu ja się odezwałem- Chris, co ja mam zrobić.
- Bądź z nią szczery. Dziewczyny lubią szczerość. – I znowu dobra rada! – A dlaczego jej nie powiedziałeś o Demi?
- Gdy zacząłem z nią rozmawiać, to… Aż głupio się przyznać, ale zapomniałem o Demi. – Bo taka była prawda. Nie pamiętałem o Demi, od chwili, kiedy zobaczyłem Bellę w mojej garderobie.
-Zapomniałeś o Demi?
- No tak.. A poza tym ona dąży tylko do jednego.
- A możesz jaśniej?- Czy Chris jest aż taki głupi? Przecież chyba w tym wiek wie na czym polega … A z resztą. Lepiej nie rozszyfrowywać mózgu Christiana.
- Nie będę teraz z tobą o tym mówił. To jest bardziej intymna sprawa.
-A, Aaaaaaa… Serio? Ile razy już próbowała? – Chris, ale ty głupi jesteś!
- Cos ty taki dociekliwy? To nie jest twój interes. 
- Okej, tylko… Czemu autokar się zatrzymał?
-Wysiadamy. – Poszedłem po Belle. Siedziała w moim pokoju, oczywiście tyłem do drzwi. Wszedłem do pokoju i usiadłem koło Belli.
- Bella, chcesz żebym powiedział ci prawdę?- Nie usłyszałem odpowiedzi. – Kiedy zobaczyłem cię w mojej garderobie… Od tego czasu nie pamiętałem o Demi. Liczyłaś się tylko ty.
-Jak mogłeś zapomnieć o swojej dziewczynie!?
-No… Ja sam nie wiem. Chyba nie jestem w niej zakochany. – Nastała chwila ciszy- Czy możesz się do mnie odwrócić?- Ile można się obrażać? – Dziękuję. –Spojżałem jej prosto w oczy i… Do pokoju wszedł Chris.
-Tym razem pukałem. –Powiedział Chris, tak jakby się bronił. Chyba znów myślał, że nam przeszkodził. – Scoot prosi, żebyście już wyszli. –Szliśmy w milczeniu aż do pokoju. Wtedy pierwszy odezwał się Scoot:
-Pokój 397 Chris. Pokój 398 Justin. A jak coś, to ja mieszkam w 396.
-Okej. To my już pójdziemy. – Gdy to powiedziałem szybko pociągnąłem Bellę za rękę. Weszliśmy do pokoju…

*Oczami Christiana*
-Dlaczego oni są razem w pokoju?- To było dziwne. Justin miał wiele pomysłów, ale taki?
- Prosił mnie, abym pozwolił im być w jednym pokoju. A jakby Bella pytała, to wszystkie inne są zajęte.
-Ale tak naprawdę, to nie są? –Scoot tak dziewinie mówi…
-Nie.

*Oczami Belli*
-Bella. Ja chciałem c powiedzieć, że…
-Że co? Teraz jak masz dziewczynę, to wszystko się zmieniło!
-Nic się nie zmieniło!- Zapewniał mnie, ale nie wierzyłam mu.- Bella! To ty mi się podobasz! Nie Demi! – Po tych słowach mój świat stanął do góry nogami.  Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Ale czy to uczucie było szczere?
-Justin ja…
-Belle. Proszę cie, chociaz wybacz mi, że ci nie powiedziałem o Demi. Proszę.
- Justin, oczywiście że ci wybaczę, tylko… Nie wiem, czy możemy być razem…
- Co stoi na drodze?- On nic nie rozumiał…
- Justin, ja nie wiem, czy mogę ci ufać. 

----------------------------------------------
To jest Rozdział 3, ale 4 nie opublikuje, 
dopóki tego bloga nie będzie obserwować 
ponad 10 osób. Bardzo was proszę, 
abyście mówili o nim innym. To dla 3 
osób, lub chociaz 5 nie będę pisac. 
Przepraszam, ale Dopiero jak będzie 
obserwowało ponad 10 osób, to 
wstawie kolejny rozdział. 

Rozdział 2

- O. Hej, Chris! Poznałeś już Bellę? Odwieziemy ją do domu.- Justin powiedział z zadowoleniem w głosie. Ciekawe, czemu…
-A dlaczego? –No oczywiście. Chris musiał o to zapytać. Tylko, co odpowie Justin.
-Emm… To tajemnica. –Tajemnica? I Justin nie odpowiedział Christianowi nic konkretnego? Czyli woli, żeby nie wiedział. A to może znaczyć, że … Co to może znaczyć?
-Ta. Tajemnica. Po prostu nie chcecie, żebym wiedział. – Co!? On czyta mi w myślach?. – A Scoot wie o tym?
-Jeszcze nie, ale zaraz się dowie. Możesz poprosić go, żeby przyszedł tutaj? – Ooo… Co ja sobie wyobrażałam… Menager Justina się nie zgodzi i znowu będę „bezdomna”.
-Chris już poszedł. Nareszcie.
-Nie lubisz go?
-Lubię, ale chciałbym się jeszcze czegoś o tobie dowiedzieć.- I zrobił ten swój cudowny uśmiech.
-Justin, a… Jak twój menager się nie zgodzi, żebym z wami pojechała?
-Zgodzi się, tylko muszę mu opowiedzieć ta historię. Zgadzasz się? Zapytał, ale pewne, że się zgadzam, przecież na co dzień nie zdarza się spotkanie i rozmowa z taka gwiazdą i jeszcze spędzenie z nim całych dwóch dni!
-Zgadzam się. –Po moich słowach ktoś zapukał do drzwi i wszedł. To był Scooter Brown.
-Justin, chciałeś coś?- Zapytał, jakby to nie było oczywiste.
-Tak…-Odpowiedział i poszedł z nim na bok, a ja siedziałam i mogłam się tylko domyślać, co oni mówią. Widać było, że Scooterowi nie podoba się chyba ten pomysł, ale Bieber nadal go przekonywał. Po kilku… no po piętnastu minutach Scoot wyszedł.
-Czyli rozumiem, że nie mogę zostać… - Byłam smutna. Teraz jakoś wrócić do domu. Tylko skąd wziąć pieniądze? Ah….
-Możesz zostać, tylko że w hotelu nie ma wolnego pokoju. I –Mogę zostać, tylko nie mam gdzie spać! No super. A co to jest to „I”? O nie, nie, nie… Czy Justin chce, żeby spała razem z nim w jednym łóżku? Każda dziewczyna o tym marzy, ale… No…- będziesz musiała spać w moim łóżku. A ja będę spać na podłodze. – Co? Odstępuje mi łóżko? No nie… Nie pomyślała bym.
-Ale wtedy ty się nie wyśpisz. To ja będę spać na podłodze. Przecież i tak miało mnie tu nie być, a ty masz koncerty. – Wolałabym spać na łóżku, ale trzeba było być miłym. 
-Nie pozwolę Ci na to! To…
-Możemy to załatwić, jak dojedziemy? –Jejku! Jakaś mądra decyzja.
-Dobra.  –Uśmiechną się. I mnie przytulił.
   Gdy szliśmy do autokaru  byłam koło Justina. Czułam się trochę speszona, bo nikogo tam nie znałam… no. Oprócz Christiana. Gdy weszliśmy do autokaru, Justin zaprowadził mnie do swojego pokoju. (WoW! Ale ten autokar jest wielki!) .
-No… To co chcecie robić? – No pewne. Chris musiał powiedzieć cos bardzo mądrego… Pfff…
-Chris, przecież jest 1.30 w nocy. –A tak. Moja mądra odpowiedź.
-A no tak… - Chris chyba się speszył. – To może ja pójdę spać do mojego pokoju…
-Okej. –Powiedzieliśmy na raz z Justinem. A Chris, no może trochę smutny, ale wyszedł.
-To co chcesz teraz robić?- Justin, ty się opanuj. Ja dopiero co rozstałam się z chłopakiem, a ty takim romantycznym głosem, w środku nocy pytasz się, co chcę robić?
- Spać.
-Nie opłaca się.
-Co?
-Za 30 minut będziemy w hotelu. Tam się wyśpimy. – Aha, chyba że tak.
-To co chcesz teraz robić?
-Sam nie wiem. – Pytasz się mnie, a sam nie wiesz? Super! – Chciałbym Cię lepiej poznać. Powiedz coś o sobie.
- Dobra, to może zacznijmy od… Ok. Już wiem. Mieszkam W Los Angeles, mam dwie najlepsze przyjaciółki, Meddy i Caitlin. Moja mama zmarła, jak miałam 3 lata, od tej poru utrzymuje mnie tata. Ale nie musi pracować, bo jesteśmy bogaci. Jak cos, to się nie chwalę. Mój tata ma firmę z ubraniami damskimi.
-Jak się nazywa?
-To jest mało ważne.
-No weź powiedz. –Ale on uparty.
- To nie jest istotne.
-Jest.
-Nie.
-Tal.
-Nie. –Mówiliśmy tak chyba przez 5 minut, aż stało się coś, czego bym się nie spodziewała.
To… to… Nie wiem jak to opisać. Jakie miałam uczucia, ale wiem, ze chciałam tego. Dawno
się w ten sposób nie bawiłam. A teraz jeszcze z Justinem! Sama nie widziałam, kiedy sięgał ta
poduszkę zza pleców. Zaczął mnie nią bić. Ale tak dla zabawy, więc ja tez jakąś sięgnęłam i zaczęłam go bić. W pewnym momencie zyskał przewagę i wyrwał moja poduszkę. Nie miałam jak się bronić. A on przewrócił mnie na plecy! Siedział na mnie! Moje biodra były pomiędzy jego nogami, a moje ramiona trzymał swoimi rękoma. Był nachylony nade mną, nie wiem, co chciał zrobić, ale wiem, ze był tego pewien. Teraz widziałam, że sięga po poduszę, ale cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Już miał brać poduszkę w dwie ręce, gdy… drzwi się otworzyły i wszedł Chris.
-Ooo… Demi będzie zazdrosna…
-Chris! Spadaj! Nie wiesz, że nie wchodzi się baz pukania?- I Justin rzucił w niego poduszką, ale nie wcelował, bo Chris już zamykał drzwi.
-Kim jest Demi? – Co jaka Demi? I co to za imię? 


--------------------------------------------------------------
Udało mi się napisać kolejny rozdział. Zaraz dodam kolejny,
ale prosze, abyście mówili innym o tym blogu. To dla mnie
bardzo ważne. 
I Love YOu! <333