Leżeliśmy w milczeniu. Bella trzymała swoją ręką moją dłoń. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Musiałem coś wymyślić. Już jutro mieliśmy lecieć samolotem odwieźć ją do domu… Nie mogłem jej stracić. Leżeliśmy tak już ze trzy godziny. Nie nudziło mi się. Najważniejsze było, że jestem przy niej.
-Justin… Chodź na dół, do restauracji. Zjemy coś. –Odwróciła się do mnie.
-Wtedy nie będę mógł cię przytulać. I czas będzie zmarnowany.
-Ale jestem głodna.
-To zamówimy coś do pokoju. – Uśmiechnąłem się.
-To zamów mi naleśniki. –Powiedziała.- Ale wiesz, że musisz wstać i mnie puścić, żeby dosięgnąć do telefonu?
-Nie, bo wstaniesz ze mną.- Uśmiechnąłem się.
Wstaliśmy i zamówiłem naleśniki z serem dla Belli, a dla mnie naleśniki z syropem klonowym. Po kilku minutach Przynieśli nam jedzenie i położyli na stole na balkonie.
-Czy tak, czy tak, teraz musisz mnie puścić, żebyśmy mogli zjeść. – Powiedziała.
-Chyba, że usiądziesz mi na kolanach.- Uśmiechnąłem się.
-Nie. Możesz mnie puścić? Chcę jeść. – Puściłem ją i usiadłem jeść. Po kilku minutach zjedliśmy.
-Przyjdziesz do mnie?- Zapytałem z pokoju.
-Już idę.- Odpowiedziała i przyszła.
-Nie chcę tracić ani sekundy z czasu, który mi pozostał. – Bella usiadła koło mnie na łóżku.- jest jakiś sposób, aby cię przekonać?- Zapytałem.
-Justin… Proszę cie. Nie chcę już o tym rozmawiać.
-Dobrze.
Przez następne trzy godziny rozmawialiśmy. Wybiła siedemnasta. Ja musiałem iść do Scotta, aby pojechał ze mną na koncert. Dowiedziałem się, że Scott był u Chrisa, ale nie zabrał go, ponieważ jego rodzice przyjechali i zabrali go już do domu. Ucieszyłem się z wiadomości, że Chris jest już z rodzicami.
-A Bella może z nami pojechać?- Zapytałem z uśmiechem.
-A pogodziłeś się z nią?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No tak nie do końca. – Przestałem się uśmiechać.- Przeprosiłem ją, ale mówi, że nie może być moją dziewczyną. Nawet nie wiem, dlaczego…
-Wiesz… Chyba mam pewien pomysł. – Uśmiechnął się. – Zabierzemy Bellę. Już ci tłumaczę…
*Oczami Belli*
Czekałam na Justina, aż przyjdzie od Scotta. Chyba, że już pojechał. Przecież nie jesteśmy parą, więc nie musi mi o wszystkim mówić… Jeszcze chwilę tak rozmyślałam, po czym do pokoju wszedł Justin.
- Wstawaj. – Powiedział. – Jedziesz z nami. – Uśmiechnął się.
-Ja? Ale po co?- Zapytałam
- Scott mówi, żebyś pojechała, więc lepiej mu się nie sprzeciwiaj.
-Dobrze. Tylko założę buty.
Wyszliśmy. Scott mówił, że pojedzie drugą limuzyną. On ma swoje dziwne pomysły.
-Czemu jesteś taka smutna?- Zapytał się mnie Justin.
-Sama nie wiem…- Skłamałam. Żałowałam, że powiedziałam, że nie mogę być jego dziewczyną. Chciałam, ale nie mogłam. Ta kłótnia mnie wykończyła, a poza tym… Nie wiem, czy Justin był ze mną szczery…
-Na pewno nie wiesz, czy nie chcesz mi powiedzieć?- Zapytał, a ja pokiwałam głową na nie.- No dobrze…
-Ile będziemy jechać?- Zapytałam.
-Jeszcze z jakaś godzinę.- Odpowiedział.- Bella…-Spojrzał mi prosto w oczy.- Chcesz, żeby cie przytulić?- Uśmiechnął się lekko.
-Będziesz pytać przez cały czas, prawda?- Zapytałam, a on pokiwał głową. Przysunęłam się do niego i Justin mnie objął. – Ale to jest pierwszy i ostatni wyjątek.- Powiedziałam.
Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Było mi tak dobrze… A właściwie, dlaczego się zgodziłam? Mógł mnie prosić całą godzinę. Nie powinnam się zgadać, ale już… Wytrzymam…
---------------------------------------------------------------------
Teraz będzie długa przerwa, bo wyjeżdżam na miesiąc nad morze.
PROSZĘ O KOM< które mnie mobilizują. =)))
#I #LOVE #U