Bardzo Was przepraszam, ale zaczynam pisać nowego bloga ( http://justinbrebekahb.blogspot.com/ ). Jeśli chcecie, abym kontynuowała też tego bloga napiszcie do mnie na TT (@kasiakurczewska) albo na mail ( kasiablogspot@gmail.com ) .
#Nadzieja
Moja sekretna miłość.
4 grudnia 2011
16 lipca 2011
Rozdział 14
Leżeliśmy w milczeniu. Bella trzymała swoją ręką moją dłoń. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Musiałem coś wymyślić. Już jutro mieliśmy lecieć samolotem odwieźć ją do domu… Nie mogłem jej stracić. Leżeliśmy tak już ze trzy godziny. Nie nudziło mi się. Najważniejsze było, że jestem przy niej.
-Justin… Chodź na dół, do restauracji. Zjemy coś. –Odwróciła się do mnie.
-Wtedy nie będę mógł cię przytulać. I czas będzie zmarnowany.
-Ale jestem głodna.
-To zamówimy coś do pokoju. – Uśmiechnąłem się.
-To zamów mi naleśniki. –Powiedziała.- Ale wiesz, że musisz wstać i mnie puścić, żeby dosięgnąć do telefonu?
-Nie, bo wstaniesz ze mną.- Uśmiechnąłem się.
Wstaliśmy i zamówiłem naleśniki z serem dla Belli, a dla mnie naleśniki z syropem klonowym. Po kilku minutach Przynieśli nam jedzenie i położyli na stole na balkonie.
-Czy tak, czy tak, teraz musisz mnie puścić, żebyśmy mogli zjeść. – Powiedziała.
-Chyba, że usiądziesz mi na kolanach.- Uśmiechnąłem się.
-Nie. Możesz mnie puścić? Chcę jeść. – Puściłem ją i usiadłem jeść. Po kilku minutach zjedliśmy.
-Przyjdziesz do mnie?- Zapytałem z pokoju.
-Już idę.- Odpowiedziała i przyszła.
-Nie chcę tracić ani sekundy z czasu, który mi pozostał. – Bella usiadła koło mnie na łóżku.- jest jakiś sposób, aby cię przekonać?- Zapytałem.
-Justin… Proszę cie. Nie chcę już o tym rozmawiać.
-Dobrze.
Przez następne trzy godziny rozmawialiśmy. Wybiła siedemnasta. Ja musiałem iść do Scotta, aby pojechał ze mną na koncert. Dowiedziałem się, że Scott był u Chrisa, ale nie zabrał go, ponieważ jego rodzice przyjechali i zabrali go już do domu. Ucieszyłem się z wiadomości, że Chris jest już z rodzicami.
-A Bella może z nami pojechać?- Zapytałem z uśmiechem.
-A pogodziłeś się z nią?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No tak nie do końca. – Przestałem się uśmiechać.- Przeprosiłem ją, ale mówi, że nie może być moją dziewczyną. Nawet nie wiem, dlaczego…
-Wiesz… Chyba mam pewien pomysł. – Uśmiechnął się. – Zabierzemy Bellę. Już ci tłumaczę…
*Oczami Belli*
Czekałam na Justina, aż przyjdzie od Scotta. Chyba, że już pojechał. Przecież nie jesteśmy parą, więc nie musi mi o wszystkim mówić… Jeszcze chwilę tak rozmyślałam, po czym do pokoju wszedł Justin.
- Wstawaj. – Powiedział. – Jedziesz z nami. – Uśmiechnął się.
-Ja? Ale po co?- Zapytałam
- Scott mówi, żebyś pojechała, więc lepiej mu się nie sprzeciwiaj.
-Dobrze. Tylko założę buty.
Wyszliśmy. Scott mówił, że pojedzie drugą limuzyną. On ma swoje dziwne pomysły.
-Czemu jesteś taka smutna?- Zapytał się mnie Justin.
-Sama nie wiem…- Skłamałam. Żałowałam, że powiedziałam, że nie mogę być jego dziewczyną. Chciałam, ale nie mogłam. Ta kłótnia mnie wykończyła, a poza tym… Nie wiem, czy Justin był ze mną szczery…
-Na pewno nie wiesz, czy nie chcesz mi powiedzieć?- Zapytał, a ja pokiwałam głową na nie.- No dobrze…
-Ile będziemy jechać?- Zapytałam.
-Jeszcze z jakaś godzinę.- Odpowiedział.- Bella…-Spojrzał mi prosto w oczy.- Chcesz, żeby cie przytulić?- Uśmiechnął się lekko.
-Będziesz pytać przez cały czas, prawda?- Zapytałam, a on pokiwał głową. Przysunęłam się do niego i Justin mnie objął. – Ale to jest pierwszy i ostatni wyjątek.- Powiedziałam.
Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Było mi tak dobrze… A właściwie, dlaczego się zgodziłam? Mógł mnie prosić całą godzinę. Nie powinnam się zgadać, ale już… Wytrzymam…
---------------------------------------------------------------------
Teraz będzie długa przerwa, bo wyjeżdżam na miesiąc nad morze.
PROSZĘ O KOM< które mnie mobilizują. =)))
#I #LOVE #U
Rozdział 13
-Dobrze?! Dlaczego?
- Bo tego nie robiliście. – Odpowiedziałem mu.
- Bella by się nawet nie zgodziła…- Spojrzałem na niego karającym spojrzeniem. – Tylko żartowałem.
-I to koniec historii?- Zapytałem.
-Tak.
-To musisz z nią porozmawiać i ją przeprosić.- Powiedziałem.
-Co? Mówiłem ci tu wszystko, jak u spowiedzi, tylko po to, abym usłyszał, że mam ją przeprosić? – Justin się zdenerwował. – To przecież ona mnie nie docenia.
- Może teraz się połóż, przemyśl wszystko i rano porozmawiacie. Masz klucze do pokoju Chrisa. – Podałem mu je. – Myślę, że będzie lepiej, jak będziesz spał w jego pokoju. –Justin wziął klucze i wyszedł.
*Oczami Belli*
Gdy się obudziłam zobaczyłam, że jest godzina 23.47. Poszłam umyć zęby i przebrać się w piżamę. Położyłam się na łóżku. Nagle usłyszałam dźwięk dochodzącego sms-a. To do Justina. Coś mnie kusiło, żeby przeczytać tego sms-a. Wzięłam jego telefon i odebrałam wiadomość.
‘Nadawca: Mama
Wiadomość:
Justinuś. Tak za tobą tęsknię! Już nie mogę doczekać się,
aż przyjedziesz do domu! Pamiętaj, abyś umył ząbki.
Chyba nie chcemy, aby te małe perełki stały się żółte.
PS. Myj się dokładnie.’
Po przeczytaniu tego sms-a chciało mi się śmiać, ale nadal byłam przygnębiona sprawą z Justinem. Nie miałam ochoty o tym myśleć, więc starałam się zasnąć, ale czułam jakiś ucisk w sercu. To nie było z choroby. To było z tęsknoty. Pewnie za mamą. W takich chwilach właśnie za nia tęsknię. Ale ten smutek jest inny. Nie za mamą… Ah. Zmęczona jestem. Powinnam spać. Zasnęłam.
*Oczami Justina*
Poszedłem do pokoju Chrisa. Zapomniałem piżamy. Poszedłem po cichu do mojego pokoju. Gdy wszedłem Bella spała. Podszedłem do niej. Tak smutno mi się zrobiło. Wyglądała tak niewinnie. Delikatnie pocałowałem ja w policzek.
-Bella. Nie powinienem się tak denerwować. Przepraszam cię. – Cały czas na nią patrzyłem.- Miałaś rację. Myślałem wtedy o tym. Wiem, że nie powinienem. Ale… Nie jestem taki jak wszyscy faceci. Zależy mi na tobie. –Westchnąłem. – Gdybym jeszcze umiał ci to powiedzieć, kiedy nie śpisz…
Pocałowałem ja jeszcze w czoło. Wziąłem piżamę i poszedłem do pokoju Chrisa. Zamknąłem drzwi na klucz, przebrałem się i poszedłem spać. Cały czas miałem przed oczami obraz Belli, jak śpi. Wyglądała tak spokojnie. Wcześniej tego nie zauważyłem.
Rano gdy się obudziłem od razu poszedłem do swojego pokoju. Musiałem tylko zamknąć pokój Chrisa, aby nikt tam nie wszedł. Byłem ostrożny, otwierając drzwi, aby nie obudzić Belli. Wszedłem do pokoju i przebrałem się. Bella wciąż spała. Usiadłem na fotelu i patrzyłem na nią. Zastanawiałem się, co mam powiedzieć, gdy się obudzi. Czy to, co wczoraj… Czy ona się pierwsza odezwie? Obudziła się. Wstała i podeszła po swoje ubrania. Wzięła sukienkę i niebieskie buty na obcasach (Zestaw2). Nic się nie odzywała, tylko poszła do toalety. Po kilku minutach wyszła przebrana i położyła się na łóżku. Zachowywała się tak, jakby mnie nie widziała. Westchnąłem. Wiedziałem, że się pierwsza nie odezwie i ja muszę zacząć. Tylko co jej powiedzieć? Przecież nie mogę jej tak od razu przeprosić. To by było…
-Jestem głodna.- Powiedziała niespodziewanie, pustym głosem.- Pójdziesz ze mną na śniadanie, czy każesz mi umrzeć z głodu?- Zapytała.
-Choć.-Powiedziałem.
Bella wstała, podeszła do drzwi. Też wstałem i otworzyłem je jej. Szliśmy w milczeniu. Na jej twarzy widać było obojętność. Weszliśmy do restauracji, usiedliśmy i zamówiliśmy jedzenie. Po kilku minutach dostaliśmy je i zjedliśmy. Zapłaciłem, a potem poszliśmy znów w milczeniu na górę do pokoju. Gdy weszliśmy do pokoju Bella usiadła na fotelu, wcale się na mnie nie patrzyła., a ja stałem przy łóżku.
-Bella… - Nadal uciekała wzrokiem ode mnie. – Bella… Możesz na mnie spojrzeć?- Podszedłem do niej i uklęknąłem przy jej fotelu. Wtedy się na mnie spojrzała.- Chcę cię przeprosić.- Patrzyłem jej prosto w oczy.- Nie powinienem był wtedy się tak denerwować. Przyznaję, że myślałem wtedy o tym, ale to nie znaczy, że chciałem to zrobić. – Wyraz jej twarzy ciągle był obojętny. – Proszę… Wybaczysz mi? Nie powinienem się wtedy denerwować. Nie chciałem wtedy dowiedzieć się prawdy. Tej prawdy, że masz rację. Jestem taki, jak wszyscy faceci. – Wziąłem jej dłoń w swoje ręce. Na jej twarzy zaczął malować się smutek.- Nie powinienem wtedy wychodzić. Nie powinienem zostawiać cię samej. Nie powinienem pozwolić ci płakać. Nie powinienem robić niczego, co zrobiłem. Ale teraz… Bella, proszę wybacz mi. – Do jej oczu naleciały łzy.
-Mam ci tak po prostu wybaczyć? Myślisz, że ja jestem zwykłą lalka, którą możesz manipulować?!- Z jej oczu poleciały łzy.- Justin, ja nie mogę ci wybaczyć. Nie mogę…
-Dlaczego? Bella nie płacz.- Wstała, a ja razem z nią. Płakała coraz bardziej. Przytuliłem ją. -Chodź. Położysz się.- Położyliśmy się na łóżku. Bella leżała i płakała wtulona we mnie. Głaskałem jej włosy. Powoli się uspokajała i przestała płakać.
-Justin… Ja nie mogę być twoją dziewczyną.- Odwróciła się tyłem do mnie, a ja ją objąłem.
-Dlaczego?- Zapytałem.
-Takich spraw i kłótni będzie więcej. Zrozum. Ja nie mogę…- Była smutna, ale starała się nie płakać.
-Nie mogę cię zmuszać, jeśli nie chcesz… -Westchnąłem- A mogę cię pocałować w policzek?
-Justin, nie… Proszę cię…
-No dobrze, ale przytulać cię będę.- Szepnąłem jej do ucha.
-Ale tylko do 17.00. – Spojrzałem na zegarek.
-Dobrze. Mam siedem godzin.- I mocniej ją przytuliłem.
--------------------------------------------------------------------------
Zaraz dodam jeszcze jeden rozdział. =)
TYLKO CZYTAĆ!!!
Rozdział 12
’Może ja nie powinnam teraz z nim chodzić… Może to za wcześnie… Dopiero, co zerwał ze mną Cody, który udawał, że mnie kocha… A teraz… Może Justin też chciał mnie tylko wykorzystać. Zaciągnąć mnie do łóżka. Może jestem, jak każda jego inna fanka. Nie. Już nie jestem jego fanką. Nie wiem już, kim jestem. Zaraz mogę się dowiedzieć, że nie odwiezie mnie do domu. A jeśli chciał mnie wykorzystać, to wcale nie musi mnie odwozić do domu. Może mnie zostawić, w każdym miejscu. Gdzie tylko mu się spodoba…Ał. Głowa zaczyna mnie boleć. Dlaczego czuję, jakbym miała związane gardło, tak że nie mogę przełknąć śliny? Słabo mi się zrobiło.’ Rozmyślając zasnęłam…
*Oczami Justina*
Nie miałem gdzie iść. Byłem wkurzony. Usiadłem obok drzwi. Słyszałem, jak Bella płacze. Zacząłem rozmyślać…’ Nie było mi jej szkoda. Powiedziała, że jestem, jak każdy inny chłopak. Podobno mnie kocha, a mówi cos takiego? I to niby ja myślę cały czas tylko o seksie, a to przecie jej się to śniło. Choć… Wtedy tylko o tym myślałem. Gdy to opowiadała… Miałem ochotę, aby do tego doszło. Może dlatego tak ją całowałem. Ale nie chcę zdejmować z niej dziewictwa. A… jeśli już nią nie jest? Nie wiem, co działo się, kiedy była z Cody’m. I ilu miała chłopaków. Cały czas słyszę jej płacz… Który ucicha. Mówiłem, że nie jest mi jej szkoda, ale… Jak ja źle się czuję! Serce mi wali, jak opętane, w brzuchu motyle i okólnie mam złe samopoczucie. Dlaczego tak jest? Co się ze mną dzieje? Jestem chory? Dobra. Idę do pokoju Chrisa. Nie chcę jej widzieć na oczy, ale dlaczego nie mogę przestać o niej myśleć?’ Podszedłem do drzwi od pokoju Chrisa, ale były zamknięte. No tak… Przecież Chris ma złamaną nogę. Scoota też nie ma. Usiadłem pod drzwiami z numerkiem 397 (Pokój Chrisa).
*Oczami Chrisa*
Obudziłem się w szpitalu. Obok mnie siedział Scott. Nic nie pamiętałem. Źle się czułem. Noga mnie strasznie bolała. Spróbowałem wstać.
-Chris, nie wstawaj. – Powiedział Scott.
-Co się stało? – Zapytałem.
- Spadłeś z deskorolki, nie wiem, jakim cudem, ale masz tylko złamana nogę. – Odpowiedział.
-Tylko złamaną nogę?!
-Mogło stać się coś gorszego.- Powiedział.
-No tak… A gdzie jest Justin?- Zapytałem.
-W hotelu z Bellą.
-Sami? – Dopytywałem się.
-No, tak…
-A nie boisz się zostawiać ich samych?- Zadałem już piate pytanie pod rząd.
-Dlaczego miałbym się bać?
-No wiesz… - Zacząłem, bo jeszcze się nie domyślił.- Justin ma różne pomysły i mógłby wpaść na taki jeden, co…- Scott pochylił się lekko nad moim łóżkiem, ale cały czas siedział na krześle.
- A myślisz, że oni mogli by… No wiesz… Uprawiać se…- przerwałem mu.
-Ej, ej, ej. Ja nie wiem. Justin mi nic nie mówił, ale to jest możliwe na więcej niż pięćdziesiąt procent. – Scott popatrzył na mnie dziwnie.
- To może ja pojadę do hotelu.- Mówił wolno.
-A ja?- Zapytałem. – Co mam tu leżeć w nieskończoność?
-Nie. Tylko do jutra. Czas odwiedzin i tak się już skonczył, a ja myślę, że sobie poradzisz.
Wybiegłem szybko i wsiadłem do samochodu. Spieszyłem się, bo to prawda, co mówił Chris. Justin ma wiele szalonych pomysłów, a patrząc jeszcze na urodę Belli, to możliwe jest, że pewnie teraz planują zaszaleć, albo już zaplanowali i zaczęło się. Dojechałem do hotelu i wbiegłem do windy. Pojechałem na odpowiednie piętro i wyszedłem z windy. Szybko poszedłem w stronę pokoju Justina. Zdziwiłem się widząc Justina siedzącego przed pokojem Chrisa.
- Justin… Dlaczego siedzisz na podłodze przed pokojem Chrisa?- Justin wstał.
-Pokłóciłem się z Bellą. – Powiedział Justin.
- Chodź do mojego pokoju.
Podeszliśmy do drzwi. Otworzyłem je i wpuściłem Justina do środka. Usiadł na fotelu. Zamknąłem drzwi i usiadałem na kanapie.
-To o co się pokłóciliście?- Zapytałem. Widziałem, że Justin potrzebuje teraz wsparcia.
-Długa historia… - Westchnął.
- Mamy czas. – Byłem ciekawy, czemu się pokłócili. Przecież wszystko tak dobrze wyglądało.
- Mówiła, że jestem taki sam, jak wszyscy faceci… - Spuścił wzrok na podłogę.
-I dlatego się pokłóciliście? – Byłem zdziwiony.
- Chciałbyś, żeby twoja dziewczyna, powiedziała ci, że jesteś taki sam, jak wszyscy?- Zapytał.
-Nie, ale Bella nie jest osobą, która powiedziałaby coś takiego. – Patrzyłem na niego. – Wydaje mi Się, że nie mówisz mi całej prawdy… Wszystkiego, co się zdarzyło.
-Strata czasu. – Justin wstał i poszedł do drzwi.
-Gdzie idziesz? –Zapytałem.
-Na korytarz. Przecież do pokoju nie pójdę.
-Wracaj i usiądź. – Rozkazałem mu. Justin podszedł do fotela, na którym siedział wcześniej i usiadł. – Powiesz mi, co się stało, czy nie? – Nie patrzył na mnie. Był zdenerwowany. – Widzę, że przejąłeś się tą sytuacją i ktoś musi cię zrozumieć, więc jeśli nie chcesz mi nic mówić, to mogę zadzwonić po twoja mamę, żeby przyleciała i ona z tobą porozmawia.
-Dobra. Wolę rozmawiać o tym z tobą, niż z mamą… - Powiedział.
-Więc, co się stało?- Justin zaczął od jakiegoś snu Belli, ale nie chciał powiedzieć, co się wydarzyło. Potem opowiadał dalej.
-Wtedy powiedziała, że jestem taki, jak wszyscy faceci i myślę tylko o seksie. I wyszedłem z pokoju.
-Yhm… A myślałeś?- Zapytałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. – Justin, mi możesz wszystko powiedzieć. Pattie o niczym się nie dowie. To myślałeś?
-Nooo… Trochę… Tak. – Patrzył się w podłogę.
-To dobrze. – Uśmiechnąłem się.
--------------------------------------------------------------------------
Dziękuję tym, którzy regularnie odwiedzają mojego bloga. =)
Niestety jest mi smutno, ponieważ to są tylko dwie osoby. =(
Mam nadzieję, że zachęcicie więcej osób, bo jeśli nie, to przepraszam was, ale ja nie będę dalej pisać bloga.;(
Zaraz dodam następny rozdział i potem dopiero za kilka(naście) dni...
13 lipca 2011
Rozdział 11
Całował mnie delikatnie po ustach i schodził powoli do szyi. Zaraz czy mi się to znowu śni? Nie. To jest prawdziwe! Justin całuje mnie delikatnie po szyi. Ale czy ja tego chcę?
----------------------
Chyba nie powinnam.
-Justin. To jest bardzo miłe, więc wybaczam ci. – Uśmiechnęłam się i podniosłam jego twarz, na wysokość mojej i pocałowałam go w policzek.
-To idziemy jeść? Na dole jest restauracja. – Powiedział.
-Dobrze. – I zeszliśmy.
Weszliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy dwu osobowym stoliku. Zamówiliśmy jedzenie i zaczęliśmy rozmawiać.
-To powiesz mi co ci się wtedy śniło?- Zaczął Justin.
-Tak. Ale nie tutaj. Jak będziemy w pokoju.
-Dobrze. Ale trzymam cię za słowo. – Powiedział swoim seksownym głosem.
-Justin. Obiecuję ci, że ci powiem. – Zapewniałam go.
Potem przynieśli nam jedzenie i … no co się robi z jedzeniem? Je! Było pyszne. Gdy zjedliśmy, Justin zapłacił i poszliśmy do pokoju. Justinowi bardzo się spieszyło. Chyba zależało mu, na tym, żeby się dowiedzieć. Weszliśmy, a Justin od razu drzwi zamknął na klucz, aby nikt nam nie przeszkadzał, spytał się mnie o ten sen.
-Obiecałam… To trochę krępujące, ale… -Zacinałam się. To było bardzo krępujące. CO miałam mu tak po prostu powiedzieć, że śniło mi się, że uprawiam z nim seks?
- To aż takie krępujące? Tak się mnie wstydzisz? – Udawał, że był smutny.
-Nie Justin, tylko… czy ty mnie kochasz? Tak na sto procent (100%)?- Zapytałam i usiadłam na łóżku.
-No pewnie, że cię kocham. – Usiał koło mnie na łóżku i mnie przytulił. – Jeśli nie chcesz, to nie mów. – Powiedział i się uśmiechnął, ale to był sztuczny uśmiech. Chyba myślał, że mu nie ufam.
-Powiem. Przecież obiecałam.
Położyłam się na środku łóżka, a Justin obok mnie. Przez chwile panowała cisza, ale ja wiedziałam, ze muszę mu to powiedzieć, aby nie stracił do mnie zaufania.
-Więc…- Zaczęłam opowiadać. – Leżałam na łóżku, ty przyszedłeś i położyłeś się obok mnie. Gładziłeś mnie delikatnie po policzku…- Przerwał mi.
-Tak było. – Uśmiechnął się.
-Potem się obudziłam.- Kontynuowałam opowieść. – Pocałowałam cię, ale pocałunek się rozciągał. – Przytuliłam się do niego. – Wtedy usiadłam na tobie, zdjęłam bluzkę i spytałam się, czy drzwi są zamknięte. Powiedziałeś, że są, więc położyłam się. Zdjąłeś koszulkę,, a potem zacząłeś powoli zdejmować mi spodnie. – Justin słuchał uważnie, aby nie przegapić żadnego słówka. Widać, że mu się bardzo podobał mój sen. – Potem nachyliłeś się nade mną i zdjąłeś mi stanik, a potem…- Znowu mi przerwał mi.
- A który miałaś? – Zapytał.
-Ten co teraz. Potem znów…
-A który założyłaś?- Dopytywał.
-Justin! Chciałeś, żebym opowiedziała ci ten sen, więc pozwól mi dokończyć! Jasne?- Zdenerwowałam się trochę.
-Tak, tylko powiedz, który masz na sobie. – Chyba nie da mi dokończyć.
- Szary z DKNY. – Odpowiedziałam, a Bimberek spojrzał na mnie swoim zalotnym spojrzeniem, po czym zjeżdżał oczami powoli coraz niżej, aż zatrzymał się na moim biuście. Wzięłam swoją rękę pod jego brodę i podniosłem mu głowę, patrząc na niego karającym spojrzeniem.- Dobrze. Nie słuchasz mnie to nie będę opowiadać. – Odwróciłam się do niego plecami.
-No przepraszam… Będziesz kontynuować?- Zapytał.
-Musisz mnie od nowa przekonać.
Zaczął mnie całować namiętnie, a ja odwzajemniłam pocałunek. Był namiętny, ale nie tego chciałam. Po woli przestawaliśmy się całować.
- Przekonana? – Zapytał z nadzieją.
-Nie…
-Co?! Dlaczego? Wydawało mi się, że ci się podobało.– Zdziwił się bardzo, ale nie musiał krzyczeć. Usiadł na łóżku.
- Nie mówię, że mi się nie podobało. Ale to był pocałunek, którym można by było rozpocząć stosunek… czasami mi się wydaje, że jesteś taki sam, jak wszyscy chłopcy.
- Taki sam?! Czyli taki, jak Cody, który rzucił cię na moim koncercie, zostawiając cię samą, bez pieniędzy, ani ubrań w innym mieście?! – Już się wkurzył, tak samo, jak ja.
-Nie tylko, ty jak wszyscy faceci myślisz wyłącznie o seksie! – Też już krzyczałam. – Dziewczyny czasem chcą więcej romantyzmu.
Wstał, otworzył drzwi i wyszedł, zatrzaskując je za sobą. Do moich oczu napłynęły łzy, a po kilku sekundach zaczęłam płakać. Położyłam się na łóżku i zakryłam swoją twarz poduszką. Zaczęłam rozmyślać…------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. =)
Nie mam co się rozpisywać,
więc chcę tylko powiedzieć,
że w sobotę wyjeżdżam na
miesiąc nad morze i będą
tylko ze 2, maksymalnie 3
rozdziały Ale potem nadrobię.
(Jeśli bd komentarze,
które mnie mobilizują.
A teraz nie chce mi sie pisać,
bo nie wiem, czy ktokolwiek to czyta...)
3 lipca 2011
Rozdział 10
*Oczami Belli*
Czułam, jak Bieber gładzi mnie po policzku. Obudziłam się. Spojrzałam mu prosto w oczy. Justin mnie pocałował. Ale to nie był zwykły pocałunek. Był namiętny. Całowałam się z Justinem już bardzo długi czas. Zaczęłam się rozbierać.
---------------(Rozdział10) Zdjęłam bluzkę. Całowałam się z Justinem coraz namiętniej. Spytałam się Justina, czy drzwi SA zamknięte na klucz, a on powiedział, że tak. Zdjął koszulkę. Moimi dłońmi jeździłam po jego klacie. Była taka umięśniona! Justin, powoli zdejmował mi spodnie. Butów nie miałam na sobie. Znowu się całowaliśmy! Ta chwila była cudowna. Chciałam się nią cieszyć cały czas! Jak najdłużej się da. Położyłam się na łóżku. Justin zaczął całować moją szyję i schodził coraz niżej. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, nic się nie zgadzało. Tylko pokój, w którym byliśmy. Justin miał na sobie bluzkę, (leżał obok mnie) a ja byłam ubrana. Czyżby mi się to śniło? Ale wpadka… obym tylko…. O nie, nie.
-Cześć. Mówiłam coś przez sen?- Zapytałam go.
-Tak. – Uśmiechnął się, a ja się zawstydziłam.
-A co dokładnie? – Chciałam dociec, czy czegoś nie wypaplałam.
- Tylko moje imię. – Uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie i niestety krótko. – I jeszcze pytałaś się czy drzwi są zamknięte na klucz.
-A są? – Zapytałam.
-Tak. –Patrzył mi prosto w oczy.
- Szkoda, że ten sen się skończył… - przytuliłam go.
-A co ci się śniło?
-Nic ciekawego.- odpowiedziałam.
-To czemu szkoda, że się skończył? – Musiał zapytać?
-Bo ty mi się śniłeś. – musiałam coś wymyślić. Uśmiechnęłam się.
- A co robiliśmy? – Zbliżył swoją twarz do mojej. – Bo zakładam, że ty też tam byłaś.- Cały czas był uśmiechnięty.
- To będzie moja tajemnica. – Cmoknęłam go w usta.
-Masz przede mną jakieś tajemnice?- Zapytał ze sztucznie smutną miną.
-I to wiele.- Zaśmiałam się lekko.
-A ile?- Chyba chciał się ze mną droczyć.
-Około trzech. – Uśmiechnęłam się szerzej.
- A zdradzisz mi jedną? – Był dociekliwy.
-Może…- Zachichotałam.
-A od czego to zależy? – Zapytał z nadzieją w głosie.
-Jak ładnie mnie poprosisz.- Lekko zbliżyłam swoją twarz do jego.
-Dobrze.- Odpowiedział.
Zaczął całować mnie delikatnie, a potem namiętniej i szybciej. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Nasze pocałunki stawały się wolniejsze, ale ciągle były namiętne. Po woli przestawaliśmy się całować. Gdy skończyliśmy, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Za taki pocałunek powinnaś powiedzieć co najmniej dwie tajemnice. – Uśmiechną się.
-Mogę powiedzieć, ale jedną.- Droczyłam się z nim.
-Dwie.
-Umawialiśmy się na jedną.- Powiedziałam prawdę. – Poprosiłeś mnie o jedną.
-A da się ciebie namówić na wszystkie?- I znowu zrobił ten swój zalotny uśmiech.
-Nie wiem, nie wiem… Może. – Chciało mi się śmiać, ale powstrzymywałam się- Na dwie da się namówić. Ale najpierw powiem ci pierwsza. – Zachichotałam.
-Słucham.- Nadstawił ucho, a ja znowu zachichotałam. – Nie chcesz mówić, to cię obrażam. – Usiadł do mnie tyłem.
-Ooo…. Justin. – Wstałam i go przytuliłam od tyłu. – No dobrze. Powiem ci. – Uśmiechnęłam się znowu. – Jedna tajemnica, to ta, iż miałam ci nie mówić, że kiedy cię całuje, to mam motylki w brzuchu czuję się wspaniale!. – Wyszeptałam, ale tak, ze dobrze mnie słyszał.
-To miała być tajemnica? – Zapytał nadal obrażony.
-No, teraz już nie jest.
-To nie jest tajemnica. –Mówił sztucznie obrażonym głosem.
-Jest!- Krzyknęłam.
-To zostały dwie, tak?- Zapytał.
-Aha. – Odpowiedziałam, choć nie wiem, czy można to nazwac odpowiedzią, czy nie lepiej potwierdzeniem.
-To powiedz następną, bo nadal będę obrażony.
-Nie. – Powiedziałam dziecięcym głosem i zrobiłam minkę smutnego kotka.
-Co ci się śniło?- Domagał się odpowiedzi.
- No Dorze. Powiem ci, ale za godzinkę. – Justin nadal siedział do mnie tyłem.
-A czemu za godzinkę? –Zapytał.
-Bo teraz jestem głodna i mam zamiar poprosić cię, abyś cos wymyślił.- Powiedziałam uśmiechając się.
-To poproś. – Teraz to udawał obrażonego.
-Nie. – Powiedziałam stanowczo i odeszłam od niego. Położyłam się po drugiej stronie łóżka.
-Dobrze. Przepraszam, ze się obraziłem. – Położył się obok mnie i mnie przytulił.
-Powinieneś mnie inaczej przeprosić. – Odwróciłam się do niego.
-Na przykład tak?
Całował mnie delikatnie po ustach i schodził powoli do szyi. Zaraz czy mi się to znowu śni? Nie. To jest prawdziwe! Justin całuj mnie delikatnie po szyi. Ale czy ja tego chcę?
--------------------------------------------------------------------------------------
GOTOWE!! Napisałam to juz dawno,
ale byłam nad morzem. Jutro tez wyjeżdżam
i przyjadę dopiero w czwartek, 14.07.11
Więc nowy rozdział dodam za półtora tygodnia.
Mam nadzieję, że Wam sie podoba ten rozdział
i chcecie jak najszybciej nowy.
Dziękuje, że chociaż jedna osoba pisze komentarze,
o które cały czas proszę.
#WARUNEK Jeśli nie będzie więcej komentarzy, to nie będzie bloga. =(
Coś, za coś. Prawda?
29 czerwca 2011
Rozdział 9
-Jesteśmy już gotowi. – powiedziałam.
-Przebranie zajęło wam piętnaście minut. Co wyście tam robili?- Zapytał z udawaną złością.
-Mało ważne. Ale idziemy?
-Tak. – W tym momencie podszedł do nas Justin i podał mi deskę. Sam swoja trzymał w drugiej ręce.
-Chris, masz swoją deskę w pokoju? – Zapytał Justin.
-Tak. Już biorę. – Wziął deskę i wyszliśmy.
Pod skatepark podwiózł nas zwykły samochód, abyśmy nie rzucali się w oczy. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy jeździć.
-Jeździłaś kiedyś na desce? – Zapytał Justin.
- Kilka razy. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Okej. Ale może poduczyć cię trochę? – Zapytał z nadzieją.
-Wiecie co… Może ja pójdę jeździć, a wy róbcie co chcecie. –Powiedział Chris i poszedł.
-Wystarczy, że będziesz patrzył. – Pocałowałam go w policzek i pojechałam na desce, na rampy.
-Nie za wcześnie na rampy? – Zapytał Justin, który podjechał do mnie na desce.
-Jeszcze się przekonasz. – I uśmiechnęłam się.
Pojechałam, a Justin się zatrzymał. Zaczęłam robić różne triki. Justin chyba się bardzo zdziwił, bo jego mina wyglądała komicznie. Po chwili przyłączył się do mnie i zaczął się popisywać. Jeździliśmy, a po kilkunastu minutach zeszliśmy.
-Dobrze jeździsz. – Powiedział Justin i uśmiechnął się.
-No, wiem.- Też się uśmiechnęłam.
-A ja? – Zapytał Justin.
- Ty dostaniesz buziaka. – Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję. – Powiedział Justin. W tej chwili zobaczyliśmy Chrisa, który spadł z rampy. Szybko do niego podbiegliśmy.
-Chris! Nic ci nie jest? – Krzyknął Justin, ale nie ze złością w głosie, tylko z przejęciem.
- Noga mnie strasznie boli! – odpowiedział.
- Pokaż. – Justin obejrzał kolano. Chris miał wielką ranę i chyba złamaną nogę. – Dzwoń na pogotowie.
-Nie mam telefonu! – Byłam przejęta ta sytuacją.
-Masz. – Justin podał mi swój telefon.
Wykręciłam numer i pogotowie po chwili było. Żal mi było Chrisa. Spytaliśmy się, czy możemy z nim jechać, ale się nie zgodzili. Przytuliłam się do Justina, a on dzwonił do Scotta, który nie odbierał telefonu. Widzieliśmy, jak Chris odjeżdża w karetce. Zaczęłam płakać.
-Bella, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. – Przytulił mnie mocniej. – jeszcze raz zadzwonię do Scotta. – Justin dzwonił, ale Scott nadal nie odbierał. – powinniśmy już isć do hotelu. Chodź do samochodu. – Tylko pokiwałam głową.
Szliśmy w milczeniu, bo o czym tu mówić? Weszliśmy do samochodu. Położyłam swoja głowę, na kolanach Justina. Potem chyba zasnęłam. Obudziłam się w hotelu na łóżku. Justina nie było w pokoju. Wstałam. Przebrałam się (Zestaw 1) i wyszłam. Poszłam do pokoju Chrisa. Drzwi były zamknięte. Dopiero teraz zobie to przypomniałam. Chris ma pewnie złamana nogę. Zapukałam do drzwi od pokoju menagera Justina, Scotta. Po chwili drzwi się otworzyły.
-Bella. Wejdź. – Powiedział Scott.
-Wie pan, gdzie jest Justin? – Zapytałam.
- Pojechał do Chrisa. – Odpowiedział.- Też chcesz tam pojechać?
-Nie. Ja pójdę już do swojego pokoju. – Powiedziałam. Byłam speszona ta sytuacją.
-Mogę zadzwonić po Justina, żeby przyjechał. – Zaproponował mi. Chciałam, żeby Justin przyjechał, ale lepiej, żeby był z Christianem.
-Nie. Niech zostanie z Chrisem. – I wyszłam.
Poszłam do swojego pokoju, a raczej do pokoju Justina. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać. Dlaczego Justin mnie nie obudził? Pojechałabym z nim do Chrisa, ale teraz to po co. Ale mi się nudzi to rozmyślanie. Jestem zmęczona. Pójdę spać. I znowu zasnełam.
*Oczami Justina*
Czekałem, przed pokojem Chrisa. Miał operację. Nie zazdroszczę mu. Złamana nowa w kolanie… O. telefon mi dzwoni. Scott?
-Halo?- Powiedziałem.
-Justin. Bella się obudziła. –Powiedział.- Spytałem się jej, czy chce do ciebie pojechać, ale powiedziała, że nie.
- Aha. Dobra. To nie namawiaj jej już.
-A co u Chrisa?- Zapytał.
-Ma złamana nogę w kolanie. Operacja. – Odpowiedziałem.
-Nie dobrze. To może pojedź do hotelu, a ja będę z Chrisem, ok.?
-Dobra, zaraz jadę. – Powiedziałem i się rozłączyłem.
Wsiadłem do samochodu i po piętnastu minutach byłem na miejscu. Pobiegłem do Scotta. Powiedział, że zaraz wyjedzie. Poszedłem do Belli. Pewnie się bardzo nudzi. Wszedłem do pokoju. Bella spała. Położyłem się obok niej i zacząłem gładzić jej policzek.
*Oczami Belli*
Czułam, jak Bieber gładzi mnie po policzku. Obudziłam się. Spojrzałam mu prosto w oczy. Justin mnie pocałował. Ale to nie był zwykły pocałunek. Był namiętny. Całowałam się z Justinem już bardzo długi czas. Zaczęłam się rozbierać.
------------------------------------------------------------------------------
Bedzie #HOT Mam nadzieję, że rozdział wam się
podoba. Dzisiaj mam wenę, ale macie więcej komentarzy
pisać! Jeśli przeczytałes rozdział, wstaw chociaż
buźkę w komentarzu! Dla mnie to bardzo
#ważne ! Mam #NADZIEJA(nadzieję) że teraz się
#STARANIA (postaracie)
#ZaUfAnIe
Mam więcej pomysłów, ale jak nie bedzie
komentarzy w tym rozdziale, to nie wstawię
juz żadnego rozdziału.
Bardzo mi przykro, ale to nie jest już moja wina...
#KOMENTARZE
Subskrybuj:
Posty (Atom)